piątek, czerwca 15, 2012

Ostatni post!

Witam witam!
Nadszedł czas na ostatnią notkę na tym blogu. Wiem, że poprzednia była ho ho dawno temu i dużo się przez ten czas działo. Postaram się streścić najważniejsze wydarzenia. Dobrze, że mam zdjęcia, bo inaczej zapomniałabym przebieg zdarzeń w maju haha.


Moja przygoda z softballem zakończyła się w połowie maja. Pokocham ten (i inne też!) sport i naprawdę jest dla mnie bardzo ważne, żeby grać po przyjeździe do Polski. Niestety najbliższa drużyna jest w Żorach, jakieś 40 min w jedną stronę, a wiem że w liceum jest ciężko, więc nie wiem czy uda mi się połączyć naukę ze sportem.


Varsity game.


Norweżka, którą poznałam w Kolorado i chodziła do bliskiej szkoły. Śmiałyśmy się, bo obydwie miałyśmy numer 7 i tą samą pozycję w grze.


Baseball


Klasa seniorów skończyła szkołę 11 maja. 20 maja odbyło się ich oficjalne zakończenie liceum nazywane "graduation". Nie spodziewałam się, że aż tak dużo osób przyjdzie. Przez jakieś dwa tygodnie w weekendy większość seniorów organizowała "graduation party". Oczywiście każdy osobno. Jest to takie popołudniowo-wieczorne spotkanie dla rodziny i przyjaciół z jedzeniem.





Beka ze swoim tortem ze sobą ;)


Trochę zdjęć ze szkoły kilka tygodni przed zakończeniem:




Biologia
24 maja był naszym ostatnim dniem szkoły. Nie mieliśmy żadnego oficjalnego apelu(nigdy zresztą takiego nie było), ale tylko wszyscy po czyszczeniu klas spotkaliśmy się w auli i oglądaliśmy prezentację streszczającą ten rok (głównie szkolne grupy i organizacje) i rozdawaliśmy "nagrody", czyli słodycze za jakieś pamiętne sytuacje, cechy itp. Np ja i Max (Niemiec, który też był rok na wymianie) dostaliśmy paczki nasion słonecznika, ponieważ obydwoje graliśmy w softball (on w baseball), a jedzenie i wypluwanie ich to jedna z najważniejszych rzeczy podczas meczu. Po powrocie do domu rozpłakałam się, bo naprawdę podobało mi się w tej szkole. Z czasem zdałam sobie sprawę, że może to dobrze, że trafiłam do "serca Ameryki". Poznałam prawdziwe Amerykańskie życie, nie to takie, które pokazywane jest reszcie świata. Prawda jest taka, że jakieś 70% Ameryki wygląda podobnie jak Kansas. Z jednej strony dobre jest to, że chodziłam do małej szkoły - wszyscy się znaliśmy, było tak rodzinnie. Oczywiście w takich miejscach, gdzie wszyscy wiedzą wszystko o wszystkich byłam zamieszana w śmieszne plotki. Z drugiej strony złe jest to, że skoro większość zna się już od bardzo dawna i spędziła ze sobą całe dzieciństwo trudno być nowym. Mimo tego, że tak wygląda prawdziwa Ameryka, wolałabym być w jakimś ciekawszym stanie. ;)

"Rada szkolna"

Hall z meblami z klas ;)

Jedna z kilku sal gimnastycznych i zajęcia rekreacyjne 

Cudowna nauczycielka angielskiego.

Nauczyciel forensic science

A to mój ulubiony, który uczy historii świata.

Takich właśnie nauczycieli potrzebujemy w Polsce! ♥
Wiem, że będę tęsknić. Szczerze nie przepadałam za dużą ilością osób w naszej szkole, ale mimo wszystko było fajnie.

Dwa dni później, 26 maja spełniło się moje marzenie, poleciałam do Kalifornii.
Było cudownie, niestety wycieczka trwała tylko 7 dni (z czego pierwszy i ostatni były dniami organizacyjnymi), ale zobaczyłam dużo ciekawych miejsc Los Angeles. Moim kolejnym marzeniem jest studiowanie w tym stanie, jednak ceny są kolosalne, szczególnie dla mnie: nie jestem obywatelką Kalifornii, ani Stanów, stypendia przyznawane są w 90% dla Amerykanów. Może uda pojechać mi się chociaż na semestr. Zobaczymy, trzymajcie kciuki ;)
Miejsca, które widzieliśmy w Los Angeles: Venice Beach, Santa Monica Beach, Sunset Blvd, Melrose, Hollywood, Rodeo Drive, Los Angeles downtown, Universal Studios, Disneyland. Wszystkie zdjęcia możecie obejrzeć na https://picasaweb.google.com/102523581516072960905 .  

Zostały mi 3 dni w Rossville, za jakiś czas znów tu przyjadę. Na obecną chwilę jestem w 90% spakowana. Nie macie pojęcia jak bardzo cieszę się, że wracam. 4 dni (za tylę będe w Polscę, lecę 28 godzin) mogę porównać do wycieczki szkolnej do Węgierskiej Górki haha. To takie nierealne uczucie, za chwilę wszystko wróci do normy. Będę musiała nauczyć się szybko żyć od nowa, albo chociaż przypomnieć jak to było. Oczywiście zaplanowałam wszystkie dni po powrocie, nawet obiad ;). Cudownie przeżyć jest 10 miesięcy w obcym kraju. Spróbować innej kultury. Są rzeczy, którymi możemy być zawiedzeni  i zdziwieni. Uważam, że warto wydać pieniądze na coś takiego, nikt nie odbierze mi mojego przeżycia. Tak naprawdę taka wymiana to nie 10 miesięcy życia, tylko życie w 10 miesięcy ;) Polecam taką opcję dla ludzi, którzy przede wszystkim nie boją się świata. Kocham podróżować i poznawać wszystko co się da. Doświadczyłam wielu nowych rzeczy, od mieszkania z nowo-poznanymi ludźmi, którzy z dnia na dzień stają się dla Ciebie rodziną, do grania w prawdziwego pokera praktycznie wygrywając, próbując tabaki, którą "żują" prawdziwi kowboje i większość populacji i wiejskiej i wielu innych rzeczy. Poznałam cudownych ludzi z całego świata. Mam nadzieję, że kontakty z przynajmniej niektórymi utrzymam na długi czas. Myślę, że o aspektach decydujących, co się może wydarzyć, są ludzie, na których trafimy. No i miejsce oczywiście. Jestem zazdrosna o osoby, którym trafiła się np. Kalifornia na taki pobyt, no ale każde miejsce ma swoje plusy i trzeba się z tym pogodzić. 

Dziękuję wszystkim za czytanie mojego bloga, bliższym za pomaganie mi w chwilach trudności i umilanie czasu. Po takim wyjeździe ukazuje się, komu tak naprawdę zależy na kontakcie z Tobą i kto pielęgnuje znajomości. Kiedyś moja przyjaciółka powiedziała, że przyjaźń jest jak kwiat, który trzeba podlewać, czyścić od chwastów i zwiędłych korzeni. Mój kwiat dalej jest piękny i mam nadzieję, że taki pozostanie jeszcze na długi czas.

Może za jakiś czas się odezwę z jakimiś starymi zdjęciami i filmami, może. Nie obiecuję. Mam nadzieję, że wszystkim mój blog się spodobał. Jeśli macie jakiekolwiek pytania związane z takim rocznym życiem, napiszcie do mnie, jak najbardziej postaram się na nie odpowiedzieć, może nawet opublikować ;)

Całuski,
Kasia xoxo



Cosmopolitan Cocktail