wtorek, sierpnia 30, 2011

mamomamo!


Jedna z ulubionych piosenek mojej mamy (i Oskarka hihi : *), której znam tytuł, bo leciała w jednym z naszych ulubionych filmów.


Witam witam misiaczki!

Dziś urodziny mojej mamy (u mnie jeszcze nie, jest 21.10). Już złożyłam jej życzenia i śpiewałam sto lat na Skype, ale mam jeszcze mały prezent : ).



Minęły dwa dni od ostatniego posta, trochę w tym czasie się wydarzyło. Wczoraj (29 sierpnia) nie byłam na pierwszej godzinie lekcyjnej, ponieważ zaspałam, PONIEWAŻ znalazłam super sklep z ubraniami, którego reklamę widziałam na MTV i oglądałam ją do późnej godziny, ale przynajmniej zobaczyłam sukienki, które najprawdopodobniej kupię na Homecoming (16 września). Powiedzcie mi, która jest lepsza : 1 czy 2. Znalazłam jeszcze dużo innych ładnych rzeczy, teraz muszę tylko czekać na kartę, ale powinna przyjść we wtorek (bo w poniedziałek nie mamy szkoły, bo to jest dzień pracy). Więc nie było mnie na ceramice, ale miałam usprawiedliwienie. Coraz lepiej z moim angielskim. Chociaż większość osób mówi mi, że rozmawiam bardzo dobrze jak na dziewczynę z wymiany, to nie jest jeszcze to, czego oczekuję.

Dwa tygodnie temu obiecałam sobie, że będę ćwiczyć wieczorem od rozpoczęcia szkoły i udało mi się tylko raz. Wczoraj jednak uznałam, że nie będę robić głupich ćwiczeń, które tylko mnie denerwują i znalazłam inny sposób na piękną sylwetkę. Od wczoraj codziennie będę tańczyć (hihi zobaczymy). Więc wieczorem włączyłam sobie open.fm w iphonie (bo ja nie mam takiej tanecznej muzyki) i włożyłam moje piękne matrioszki do uszu. Nie mam tu głośników, co doprowadza mnie do szału, nienawidzę słuchać muzyki z laptopa. Muszę kupić je w najbliższym czasie. Chciałabym te wielkie beats od dr. dre, ale one są naprawdę duże i miałabym problem z przewożeniem ich do Polski i mogłyby się uszkodzić. Muszę się pocieszyć jakimiś mniejszymi. Co do innych sportów to na razie nie jestem zapisana ani na taniec (powiedzieli mi, że muszą pomyśleć nad tym, czy mogę być w grupie, bo nie tańczyłam z nimi od początku; jakby to było możliwe hahaha) ani na cheerledering. Za to jutro mam pierwszą lekcję golfa! Myślę, że ten sport jest dla mnie odpowiedni, ponieważ jest spokojny i będzie ładnie wyglądać w informacjach o mnie na facebooku. Raz grałam w minigolfa, a raz tylko strzelałam piłeczki, ale uczył mnie kolega Mike'a jak byliśmy u niego w domu (na ogródku oczywiście). Ale to była noc, więc nie wiem jak daleko moja piłeczka poleciała.

Wczoraj wieczorem rozmawiałąm na Skype z Niną z wymiany, która mieszka w Topece. Przyjedzie do mnie na urodziny, które robione są w tą niedzielę, czyli szykuję się wielka rodzinna wixa! Łuuhhuuu. Ciekawe jak to będzie wyglądać. Nicole powiedziała, że mogę zaprosić kogo chcę. Moje urodziny wypadają we wtorek, ale babci wtedy nie będzie, a ona jest zaproszona i zrobi dla mnie dobre jedzenie. hahahahahhahaha

Potem we wrześniu kolejna wixa, też domówka u mnie. Przyjadą ludzie z wymiany z miast w pobliżu. Nina poznała ich już na wycieczce Canoe Trip, na którą ja nie pojechałam i nie żałuję. Jest trochę Niemców i parę Brazylijczyków, w tym dwóch bardzo atrakcyjnych : ). Co do atrakcyjności to dzisiaj wreszcie zostałam zauważona przez najprzystojniejszego (moim zdaniem) chłopaka tutaj. Jest bardzo egzotyczny, więc mój kochany Oskarek powiedział, że jestem "głupią Polką". Ale nie przeszkadza mi bycie "głupią Polką", jeżeli mam być szczęśliwa : )

Dzisiaj na pierwszej godzinie lekcyjnej każdy dostał kartkę z nazwiskami seniorów, ponieważ mieliśmy zakreślić trzy dziewczyny i trzech chłopców, których chcemy jako królowa i król balu. Zobaczyłam tam nazwisko Matavosky i spytałam się dziewczyny zbrodą, która jest miła, czy to jest jakaś Polka, Rosjanka albo Czeszka. Okazało się, że jest to Polka w 1/4. Podeszłam do niej dzisiaj na lunchu i przedstawiałam się, a      ona powiedziała, że chciała wcześniej do mnie zagadać, ale się wstydziła. Ona ma jakieś zdjęcia z podpisami po Polsku, ale jej rodzice nie mówią w tym języku, więc jutro na seminarze będę jej to tłumaczyć : D. Cieszę się, bo na pierwszy rzut oka jest bardzo fajna. Dzisiaj zgubiłam mój ukochany planer, ale wydaję mi się, że ktoś mi go wziął "przez przypadek". Muszę znaleźć tego złodziejaszka i odzyskać ten głupi kalendarz, który musimy ze sobą nosić. Totalnie bez sensu.

Każecie mi robić zdjęcia, więc zrobiłam 3, ale jutro też będę chodzić z aparatem po szkole jak debil, żeby zaspokoić ciekawość i mieć wydrukowane wspomnienia. Koniecznie muszę uwiecznić toalety, bo są czyściutkie, lepsze niż na lotnisku w Polsze.

Ceramika i artystyczne ciacha

 


Moja szafka. Chuda i długa. Na górnej półce książki. Najgrubsza jest historia. Ok. 1300 stron.


No i muszę się pochwalić moją pierwszą oceną. Czuję się jak w przedszkolu z tymi uśmiechami, ale tak jak mówi nazwa "oral quiz" jest to test ustny : )  i znowu nauczycielka zrobiła błąd w moim imieniu, ale już wie, że źle napisała, po za tym teraz wszyscy mamy wymyślone hiszpańskie imiona, ale ja i tak wzięłam sobie odpowiednik polskiej Kasi - Katarina.



Na koniec piękna ja i moja kolacja. Dzisiaj mało zjem.



Kolejny post za dwa dni tak myślę, żebyście się trochę stęsknili za moimi "perypetiami za oceanem". : *

Minęła godzina - idę baunsić. 


niedziela, sierpnia 28, 2011

"... and i had your posters, Britney Spears, on my wall and you know, i was touching myself looking at you" Lady Gaga pretending man

To takie miłe jak dużo osób mówi mi, że czeka na kolejne posty i lubi mojego bloga : )

Wczoraj pokazałam wam wąsy, które kupiłam. Zrobiłam sobie w nich zdjęcia i to jest najlepsze, tak myślę:



Na dzisiejszą imprezę urodzinową Guire'a upiekłam mu prawdziwego murzynka. Dla nas - Polaczków to normalne, Amerykanie są zachwyceni, głównie tym, że zrobiłam go sama i bez gotowego proszku, do którego wlewa się wodę/mleko i jajka. Nie wyszedł najlepszy, bo za mało wilgotny, może to wina ich produktów. Również polewa zastygła, a ja wolę mokrą. Uwierzcie mi, że najgorsze było szukanie produktów do tego ciasta. Dobrze, że oni mają internet w komórkach i mogłam sprawdzić jak jest po angielsku proszek do pieczenia. U nas są tylko małe torebeczki, które wystarczają maksymalnie na 3 ciasta - tutaj pudełko o wiele większe i chyba nikt oprócz mnie nie będzie go używał (bo w przyszłości pewnie jeszcze coś upiekę, bo bardzo to lubię : ) ). Kupiłam temu chłopcu bejsbolową grę na konsolę i bardzo się ucieszył.


***

Teraz część, która nie wszyskich zaciekawi, więc ją oddzielam.

Właśnie obejrzałam MTV: Video Music Awards. Była chwila poświęcona Amy Winehouse i ... śpiewali moją chyba ulubioną piosenkę - Valerie! Najgorsze było to, że wykonał ją Bruno Mars, którego nienawidzę.


Mimo wszystko, nie zaśpiewał tej piosenki najgorzej.

Lady Gaga była AMAZING udając faceta. Szkoda tylko, że w telewizji przerywali głos, jeśli ktoś przeklinał. Piosenka Lila Wayna cała była przerywana. Szkoda, że Adele nic nie wygrała. Justin Bieber odgapił spodnie od Pitbulla, ale miał bardzo ładną marynarkę YSL. Teraz włączyłam sobie "all access live" czyli to co się dzieje w tym momencie i udało mi się zrobić zdjęcie jak Snooki oczywiście je (!) ona jest śmieszna. Nie wiem jak możliwa jest jej figura (tzn. szczupłe nogi, ogromna głowa i ogromny biust) ona jest strasznie nieforemna.

Ona siedzi po pierwsza po lewej stronie i wkłada sobie jedzenie do ust. 

Najlepsiejsza piosenka? Myślę, że Otis od Kanye'go Westa i Jay-Z, który był bardzo klasycznie i ŚWIETNIE ubrany. Myślałam o tym, kiedy w końcu będą mieć dzieci z Beyonce i okazało się, że ona jest w ciąży! Zrobiłam zdjęcie, jak trzyma się za brzuch, ale nie widać jej twarzy, ale pewnie jutro będzie więcej zdjęć (w internecie oczywiście).



O właśnie teraz jest Lady Gaga, jest niesamowita i cały czas klnie, ale jej to pasuje w tym outficie. 



Moim zdaniem kobieta przebrana (i udająca) faceta jest lepsza niż kobieta z sześcianem <?> na głowie.


Tutaj po prawej stronie ją widać.

Koniec na tyle, bo to nie blog o gwiazdach, ubraniach i imprezach (chociaż taki byłby równie ciekawy : x).

***

Już zbieram się do spania, jest wpół do dwunastej, ale jeszcze pomaluję sobie paznokcie moim pięknym złotym OPI (oni tu mówią ołpiaj). 


Słodkich snów dla mnie, miłego dnia dla was : *

P.S.
Jeszcze raz to napiszę, teraz do większej (tak myślę) "publiczności":
Dawid Baguś B. - MASZ POPARCIE W AMERYCE! 

sobota, sierpnia 27, 2011

i love KICZ


Jutro wielka impreza mojego host brata Mcguire'a! Z tej okazji pojechałam dzisiaj z Nicole i Ryan do sklepów kupić dla niego prezenty i jedzenie. Przy okazji kupiłam różne rzeczy dla siebie. Zrobiłam zdjęcia, bo w Polsce takich rzeczy nie ma. To moje zdobycze:

naklejki wąsy!
gumki!

gumki Ryan, jest jeszcze lód w rożku! Truskawka i ten lód, którego na zdjęciu nie ma  są dla mnie, ja dałam jej hotdoga i kanapke.

OPI OPI OPI ♥  
Dziś kupiłam złoty - Bling Dynasty (chyba, bo odkleiłam tą karteczkę ze spodu). Poprzedni to The Thrill Of Brazil ♥ kocham ten kolor. I baza, żeby było zdrowo. Kupiłam też odżywkę Sally Hanses, ale ona nie wymaga zdjęcia.






Kupiłyśmy też lustro, bo mam jedno w łazience, ale nie widzę w nim swoich nóg. Nowe powiesiłam na drzwiach mojej garderoby

***

Wczoraj byłam na moim pierwszym meczu amerykańskiego futbolu. Moja szkoła miała tylko ćwiczenia. Za tydzień gramy z St. Mary's, to jest miejscowość obok Rossville. Uważam, że futbol jest ciekawszy niż bejsbol, mimo wszystko ta gra mnie śmieszy (jak oni się na siebie rzucają, to jest gra dobra dla geji). Zrobiłam zdjęcia jak to wygląda, ale chyba akurat nie grali : )





Na koniec zdjęcie zrobione dwa tygodnie temu. JUDAS JUDAS



czwartek, sierpnia 25, 2011

Thursday-Jersday!





Dzisiaj czwartek nazywany przez Amerykanów Jersday. Dlaczego? Otóż to w czwartki lecą premierowe odcinki Ekipy z New Jersey. Oni to naprawdę kochają! Za półtorej godziny będzie najprawdopodobniej 4 odcinek 4 serii. 

Dostałam moją pierwszą ocenę, jest to A+ czyli 6 z hiszpańskiego. Przedstawialiśmy dialogi przed klasą, nie było to dla mnie trudne. Tutaj kartkówki, albo testy nazywają się quizy. To brzmi bardziej jak jaś zabawa, a nie jak coś poważnego.

W szkole mamy jednego głuchego chłopaka. Na początku zrozumiałam, że nieżywy chłopak chce mnie poznać, bo nie znałam słowa deaf, bardzo podobnie wymawianego do słowa death. Nazywa się on chyba Matt, ale nie pamiętam. Jest naprawdę super. Nauczyłam się nawet parę rzeczy w amerykańskim języku migowym. On ma swoją tłumaczkę, jest z nim na każdej lekcji, ale czasem też jest bez niej. Dosiada się do nas na lunchu i wtedy pisze na telefonie to co chce powiedzieć, albo pokazuje każdą literę słowa, bo tu wszyscy mniej więcej potrafią coś pokazać. Na pewnym seminarze przyszedł do nas ze swoją tłumaczką i mogłam z nim prawie normalnie rozmawiać. Ten chłopak nie potrafi mówić, ale jeśli patrzy się jak posługuję się językiem migowym, to jest naprawdę piękne, ale jest mi żal tego chłopaka, jest taki miły i dobry. Rozczula mnie jego głuchota. Wygląda trochę jakby tańczył rękami. Matt <?> spytał się mnie czy przyjdę w piątek (jutro) na mecz amerykańskiego futbolu. Łuhu to jest wielkie wydarzenie tutaj. Przyjdę, chyba cała moja rodzinka tam idzie : ). Ten chłopak gra w drużynie mojej szkoły!  Po meczu odbędzie się jakiś taniec na ulicy <?> nie wiem, nie rozumiem tego.

Wezmę jutro aparat do szkoły, bo niektórzy domagają się zdjęć, ale nie wiem czy będę je robić. Muszę wam pokazać amerykański wiejski styl ubierania się. Starsznie chce mi się śmiać jak opowiadam komuś, że jestem tu jedyną dziewczyną w rurkach. Chociaż dzisiaj widziałam chłopaka w rurkach i trampkach omm omm, ale nie widziałam jego twarzy, bo był to dla mnie szok! Bardzo popularne są tu dla dziewczyn japonki, a dla chłopców klapki (takie jak nasza piękna kubota) + SKARPETKI. Naprawdę oni się tak ubierają! A najbardziej śmieszą mnie tutaj kowbojki! Tak, noszą tutaj kowbojki, tyle że bez ostryg. Muszę pobawić się w  kamerę ninja i uwiecznić to. 

Po lekcjach trochę się nudzę, ale przynajmniej godzinę rozmawiam z rodzicami (których teraz pozdrawiam ♥) i znajomymi. Cieszę się, że za mną tęsknicie ; x. Codziennie mam zadanie domowe z matematyki, historii świata, co jakiś czas piszę recenzję filmów (na zajęcia filmowe). Dzisiaj zdążyłam ze wszystkim w szkole, więc nie wiedziałam co ze sobą zrobić, ale zaczęłam czytać moją lekturę na historię świata i zaczyna się naprawdę ciekawie. Tutaj każdy wybiera sobie lekturę, ja mam "What I Saw and How I Lied", to ma być książka historyczna, moja jest chyba o drugiej wojnie światowej. 

Jejku zapomniałabym o najważniejszym!
W każdej klasie i na korytarzu znajdują się głośniki z zegarem. Obecność sprawdza się w komputerze, albo dzwoni się do sekretariatu z liczbą obecnych. Mamy dwa sekretariaty. Jeden jest z sekretarką i ona się właśnie zajmuje obecnościami, przeniesieniami do innych klas i informacjami dla nauczycieli. Drugi sekretariat to office, tam jest dyrektor i inne sekretarki. To miejsce jest ważniejsze. Jeżeli jakiś uczeń jest proszony o pójście do sekretariatu wołają go przez megafon i nie ma osoby, która by nie usłyszała komunikatu, bo te głośniki są wszędzie. Wczoraj (środa) na mojej ostatniej lekcji (matematyce) usłyszałam moje imię i nazwisko w megafonie i byłam proszona o kontakt z tym oficjalnym sekretariatem (biurem?). Wyczytał mnie wicedyrektor i wziął mnie na rozmowę. Trochę się bałam, że powie mi, że jestem nieodpowiednio ubrana, a okazało się, że mam 3 spóźnienia na matematykę i jeszcze jedno na coś innego. Gdybym była "stałym" uczniem tej szkoły, musiałbym zostać po lekcjach, ale skoro o tym nie wiedziałam to nie muszę. Tylko jak ja mam zdążyć w 4 minuty przejść z jednej sali do łazienki, z łazienki do szafki, wyciągnąć odpowiedni zeszyt i książkę, schować rzeczy z poprzedniej lekcji i dojść do kolejnej sali? To jest prawie niewykonywalne, ale staram się i dzisiaj mi się udało! Wicedyrektor był dla mnie miły i spytał się z jakiej miejscowości z Polski jestem. Jak powiedziałam, że z Katowic, to okazało się, że on był blisko, bo w Żywcu i aż dwa razy. Ma tam jakąś koleżankę (hihihi ; x) i ją odwiedza i chyba był w Katowicach, ale nie jest pewien.  Dużym plusem tego, że jestem zagraniczna jest to, że jeżeli nie chcę czegoś usłyszeć to mówię, że nie rozumiem, ale jeszcze nie miałam takiego problemu. Z moim angielskim jest dobrze, nauczycielka z tego przedmiotu powiedziała, że dobrze czytam mimo innego akcentu. Bo nawet jeśli dla Polaka mój akcent wydaje się niepolski to tak nie jest. Wiem, że mówię twardziej niż amerykanie, ale oni często uważają to za "cute" albo "awesome" np. jak wymawiam ich imiona inaczej niż powinnam. No i nie dokończyłam o tym sekeretariacie-komisariacie byłam szczęśliwa, że zostałam wezwana, bo tak naprawdę to fajne być taką złą uczennicą "na dywaniku" u dyrektora hahahhahahaha.

W niedzielę mam grilla z okazji urodzin Mcgwyre'a. Chyba ósmych, muszę się spyatć Nicole co mu kupić. No właśnie dzisiaj przyszła moja karta, ale jeszcze nie mam na niej pieniędzy. Jutro pojedziemy do banku, żeby ją aktywować i wziąć numer na jaki moi padres będą mi przysyłać pieniążki ♥.

Nie mam zdjęć stąd więc wstawię siebie.

 To polaroidy zrobione parę dni przed wyjazdem. Ja i moje przyjaciółki 

xx

poniedziałek, sierpnia 22, 2011


Właśnie zaczynam trzeci tydzień mojego pobytu tutaj. Mam coraz więcej znajomych : ) głównie chłopców, dziewczyny są tu trochę dziwne. Nie wiem, może są zazdrosne
Oczywiście chodzi o mnie, bo nie ma w tej mieścinie innych exchange studentów. W informacjach o rodzinie/miejscowości/szkole miałam błąd - otóż to napisane było, że uczniów jest 160, naprawdę jest 284.
Parę dni temu powiedziałam wam, że nie jestem w stanie otworzyć szafki. W piątek nagrałam nawet filmik jak to wygląda z myślą, że nauczę się w weekend. Dzisiaj poszłam do sekretarki, czy mogę dostać klucz, albo jakiś inny sposób otwierania szafki. Spytała się, jaką mam teraz lekcję- seminar i po jakiś pięciu minutach przyszła po mnie i powoli pokazała mi jak to się robi. I UDAŁO SIĘ! Byłam strasznie zadowolona i ludzie w okół mnie też, bo już nie będą musieli mi pomagać na każdej przerwie. Tak to wygląda, to oczywiście nie jest moja ręka, ja dyktuję numerki. Nie mam pojęcia czyja to ta druga ręka i ten śmieszny odgłos : )
Ogólnie to coraz bardziej mi się tu podoba ; )
x

P.S.
Jeszcze raz Wszystkiego Najlepszego dla Grzesia (chociaż u was już jest 23 sierpnia)! : *

czwartek, sierpnia 18, 2011



no witam witam!

Cieszę się, że tak dużo osób czyta mojego bloga i podoba wam się on : ).

Minęły już dwa dni szkoły. Wczoraj po lekcjach uznałam, że lepiej jeśli poczytam i przejrzę mój podręcznik z nauk kryminalistycznych (to jest właśnie forensic science) i biologii. W pierwszym przetłumaczyłam sobie wszystkie słówka, które będą w przerabianym rozdziale i większość jest b. podobna do polskich odpowiedników. Np. słowo heterozygota po angielsku to heterozygote, ale np. plasma nie oznacza tylko rodzaju telewizora, ale również osocze. Książka z anatomii jest o wiele gorsza. Każda część ciała (mam na myśli nazwy biologiczne - kości, mięśnie itp.) jest zupełnie inna niż uczyłam się w Polsce. Uznałam, że nie przyjechalam tu stresować się, czy nie pomylę łokcia z kolanem więc powiedziałam mojemu nauczycielowi (który także uczy mnie kryminalistyki), że jest to dla mnie bardzo trudne i on to zrozumiał. Po za tym mam naprawdę liczną klasę o tej godzinie, więc nie będzie miał czasu, żeby dokładnie mi coś wytłumaczyć. Zamieniłam ambitną anatomię na Film as Lit Forensics. Jest to lekcja, na której POWINNIŚMY: oglądać filmy, pisać ich recenzje, rozmawiać o książkach itp., a my: siedzimy i oglądamy zdjęcia z promu (hahaha nie ze środka lokomocji, tylko z balu seniorów i juniorów) + JEMY. Tzn. nauczycielka powiedziała, że dopóki się dzielimy jedzeniem to możemy je przynosić ; D. Ta lekcja jest też luźna pewnie z tego powodu, że jestem 5 osobą na tej godzinie. Bo tutaj na każdym przedmiocie ma się inne osoby, ew. niektórzy się powtarzają. Przed chwilą znalazłam tabelę dla juniorów (czyli mnie) i seniorów KLIK.To są przedmioty jakie mamy do wyboru. 

Pierwszy dzień szkoły nie był najlepszym dniem mojego życia. Jestem jedyną osobą z wymiany, też jedną z kilku nowych osób. Poznałam parę osób, ale czułam się bardzo samotna. Przyszłam do domu smutna i myślałam "I jak ja wytrzymam tu te 10 miesięcy?". Dzisiaj było o wiele lepiej. Na pierwszym seminarze (już wiem co to - 25 minut, na których siedzimy i robi się zadanie domowe, czyta się i powtarza) chłopak o imieniu Jeffrey, jak się później dowiedziałam, chciał żebym nauczyła go polskiego. Spytał się mnie, czy wczoraj nie stałam przypadkiem przed szkołą i rozmaiwiałam przez telefon - tak było. Więc powiedziałam mu, że teraz też mogę zadzwonić, chociaż w szkole nie możemy używać telefonów. No więc kiedy dzwoniłam do mamy cała grupa ludzi stanęła wokół mnie i słuchała jak rozmawiam. To było strasznie śmieszne dla nich, więc ja też się śmiałam. Pokazałam im jak w Polsce na lekcjach rozmawiamy przez telefon i to było dla nich super. Tak samo jak to, że siedzimy parami w ławkach. Dla mnie głupie tu jest to, że nie mogę przez cały czas chodzić z torebką, tylko na każdej przerwie lecieć do szafki (a mam na to 4 minuty!!!!!), której nie jestem w stanie otworzyć, więc cały czas ktoś mi pomaga. Za chwilę dojdzie do tego, że cała szkoła, będzie znała moją kombinację. Może dostanę klucz, albo jakiś prosty kod. Muszę to wynegocjować. Na tej filmowej lekcji nauczycielka spytała się jednej dziewczyny czy mnie już widziała, a ona odpowiedziała "Tak. Wczoraj chłopcy mówili: WIDZIAŁEŚ/AŚ JUŻ TĄ NOWĄ SŁODKĄ DZIEWCZYNĘ Z WYMIANY W SUKIENCE" hahahahahahahah. Najgorsze jest to, że nie mam pamięci do imion! Nie wiem też jak mam się zwracać do nauczycieli. Zazwyczaj mówię "przepraszam", albo podnoszę rękę. Najśmieszniejszą rzeczą w szkole jest to, że możemy sobie do woli mlaskać i żuć gumę przez cały dzień. Tak więc opracowałam świetny plan. W moim  piórniku, którego zazwyczaj i tak nie brałam do szkoły, teraz mam portfel, gumy, cukierki, kosmetyki i telefon. Nikt przecież nie może mi zakazać noszenia piórnika! Co do sukienki, to okazało się, że jeszcze tylko jedna dziewczyna ją ubrała (nie tą samą oczywiście). Wszyscy byli ubrani "casual" albo "na sportowo" eh -.-  Za chwilę zbieram się już do spania, bo dochodzi 23, a obiecałam sobie, że będę się wcześnie kładła spać. Pokażę wam jeszcze tylko parę zdjęć, które dzisiaj zrobiłam.

To jedna z moich chudszych książek, ma ok. 700 stron

Ta sama książka, otwarta - NIE MA DUŻO OBRAZKÓW : (

A to moje zadanie z angielskiego. Ta "torebka" to ja. Na zewnątrz mam napisać jak myślę, jak ludzie mnie tu spostrzegają. Wewnątrz (na zdjęciu oczywiście na wierzchu) znajdują się rzeczy, które pokazują/opisują kim naprawdę jestem. Śmieszne zadanie jak na przedostatnią klasę szkoły.

Żegnam się z wami, jest godzina 22.50 i właśnie rozpętała się burza, no pięknie. Dobranoc dla mnie, miłego dnia dla was! : *

środa, sierpnia 17, 2011

high school dzień pierwszy

Jest godzina 7.10, jestem już wymyta, ubrana i pomalowana. Zaraz idę zjeść śniadanie. Muszę powiedzieć Nikki, żebyśmy zatrzymały się w jedynej, oldskulowej kawiarni jaka tu jest "grounded coffee". Kawa jest pyszna i dobra na początek dnia i pierwszy dzień szkoły. Ciekawa jestem, jak ubiorą się dzisiaj wszyscy, czy ja jedyna jestem w sukience.

Buziaczki, życzcie mi miłego dnia! Pozdrowieniam, dla mojej przyjaciółeczki BFFFFFFF Soniusi : *.

wtorek, sierpnia 16, 2011

high school

Chwilę temu wróciłam ze szkoły (jutro zaczynam lekcje). Wybrałam sobie przedmioty. Tak będzie wyglądał mój rok szkolny tutaj:

1. Ceramics (czyli ceramika heheheheheh)
2. Forensic Science (jakieś śledztwa, powiedzieli mi, że to jest jak CSI)
3. English
4. World History
5. Spanish
6. Anatomy & Physiology (nie ma tu przedmiotu po prostu biologia)
7. College Algebra (nie wiem co to za poziom, ale to jest matematyka)

i potem mam Seminar tyle, że nie wiem co to dokładnie jest. Wytłumaczono mi, że to jest jakieś 10 minut po lekcjach, na którym się przygotowuje do dnia następnego, albo powtarza, czyli chyba jakieś korepetycje.
Za pół roku (koniec semestru) będę mogła zmienić przedmioty 2 i 7 na inne, ale dogadałam się, że ceramikę też będę mogła sobie zmienić. Wtedy wybiorę sobie Audio Video, to zajęcia z reżyserstwa itp. (!)

Szkoła jest bardzo duża, wszystko jest na jednym piętrze (parterze). Dostałam moją szafkę  - blisko wejścia, numer 22. Problem w tym, że zajęcia z ceramiki są w innym budynku i w sumie bez sensu dawać do niej rzeczy.

Nie będę miała jutro żadnego apelu, ani zajęć z klasą, ale i tak ubieram się elegancko, chociaż nie jest to tutaj obowiązkowe. Cieszę się, że rok szkolny zaczyna się teraz, oznacza to, że kończy się szybciej. Będę mogła zrobić sobie wakacje w Kalifornii i wrócić jeszcze przed końcem roku szkolnego w Polsce.


Wczoraj weszłam na swój last.fm i okazało się, że koncert, na który tak bardzo chciałam iść (Kings Of Leon) jest odwołany : (. Sprawdziłam inne zespoły z trasą koncertową (np. The Drums, Arctic Monkeys, Starfucker), ale żadne z nich nie są nigdzie w pobliżu ; /.



Na koniec zdjęcie moich pięknych słuchawek, które dzisiaj przyszły:
russia lover

Ciągle chce mi się śmiać jak patrze na to zdjęcie, mój beehive jest super. Z PEWNOŚCIĄ SPODOBA SIĘ MOJEMU TACIE ♥

...if ur bored with pretending lady gaga - PRETEND AMY WINEHOUSE.


x

poniedziałek, sierpnia 15, 2011


let's pretend that ur lady gaga &&& hipster.
Właśnie mija tydzień mojego pobytu tutaj. Poznałam już trochę ludzi, dziewczyny w moim wieku były bardzo dziwne. Koledzy Mike są LEPSIEJSI, ale oni właśnie skończyli szkołę, więc rzadko będę ich widywać. Odnoszę wrażenie, że wszysycy tu rozmaiwają o sporcie i o tym głupim bejsbolu. Byłam na jednym meczu (tyle, że softballu) i myślałam, że umrę z nudów. Muszę poczytać na wikipedii jak w to grać, bo wiem, że mnie to czeka. Widziałam też układ cheerleaderek i  muszę przyznać, że nie napracowały się za bardzo nad choreografią. Nie ma żadnych trudnych wygibasów i wyrzutów w powietrze, więc spokojnie mogę stać się jedną z nich i nie mieć najmniejszych problemów z krokami. W tym tygodniu poznałam też inną Polkę z wymiany - Ninę, która mieszka w Topece (czyli niedaleko i w mieście ♥). No właśnie miasta i jedzenia na razie najbardziej mi brakuje. Z bliskimi rozmawiam na Skype i nie odczuwam tęsknoty. Moje teraźniejsze położenie jest dla mnie tragiczne, ale może z czasem się przyzwyczaję. W Polsze, jeżeli miałam ochotę na np. jogurt to po prostu wychodziłam z domu, szłam pięć minut i dostawałam to co chciałam. Tutaj do sklepu mam 5 kilometrów, zero autobusów, brak prawa jazdy + drogę ułożoną z kamieni, która ciągnie się w nieskończoność, więc nie ma mowy na spacerek. Może spróbuję pojechać tam melexem, który stoi pod moim oknem, ale boję się, że bateria wyczerpie mi się gdzieś w połowie tej prawie polnej drogi i wtedy chyba się rozpłaczę. Odstawiam ten głupi pomysł na czas kiedy będę bardzo zdesperowana.

Od piątku mamy tu FESTIWAL KUKURYDZY ♥. Można ją jeść za darmo ( i arbuza też) i brać udział w konkursach typu "kto najdalej wypluje kawałek kukurydzy" albo "kto najszybciej zje kukurydzę". Można było też kupić ubrania z napisami: TALL CORN FESTIVAL, ROSSVILLE, DAGS, BULLDAWGS albo KANSAS STATE czyli w stylu jaki tu obecnie panuje. Czuję się hipsterem nosząc dopasowaną koszulkę, spódniczkę, torebkę i buty, które nie są obrzydliwymi nikami sportowymi (czyli np. mokasyny albo espadryle), co w Kato jest normalne. Koniec głupich porównań, muszę się przyzwyczaić do życia na wsi.

Dzisiaj z moją rodziną (CAŁĄ RODZINĄ) pojechaliśmy do aquaparku do Kansas City. Strasznie chciało mi się śmiać, jak wyszliśmy z auta i zobaczyłam ile rzeczy oni ze sobą wzięli. Trzy lodówki przenośne, w których znajdowały się szynki i pieczona wołowina, jakieś owoce (arbuz i melon, kórych i tak nie lubię) i mnóstwo picia. Oprócz tego wielki karton, a w nim 36 opakowań małych różnych czipsów. Zgrzewka dietetycznej coli,  torba z naczyniami jednorazowego użytku i "chleb" czyli po prostu tosty na zimno. Mike spytał się host mum slaczego nie wzięła ze sobą stolika i wtedy już nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Powiedziałam im, że to jest jedzenie jak na wyjazd tygodniowy dla Polaków. Wszystkie rodziny, które były na basenie miały taki bagaż. W wodzie zagadał mnie jakiś chłopak z Oklahomy o imieniu Sky (czyli niebo, oh jakie romantyczne), ale potem sobie od niego poszłam i po jakieś godzinie przerwał mi moją lekturę Vogue i słuchanie muzyki (której nikt tu nie zna) i powiedział, że miło mu było mnie poznać i że on już idzie PAPA a w ręce miał karteczkę, co oznaczało, że mam mu podać swoją dłoń w geście pożegnania. Potem otworzyłam tą karteczkę i mam teraz jego numer, ale i tak do niego nie napiszę/zadzwonię HAHAHA. Na razie nie mam nawet telefonu amerykańskiego, ale kupię sobie jak moja karta do mnie przyjdzie. Moja karta płatnicza polska nie działa mi tu, ponieważ nie aktywowałam jej w Polsze, a żeby zrobić to tutaj musiałbym jechać do Nowego Jorku, bo tam tylko jest bank (i bankomaty) UniCredit, a w innym nie da się tego zrobić. Przynajmniej po powrocie do Polski będę miała ładną kartę z flagą amerykańską. Tutaj ludzie mają obsesję na punkcie swojej flagi. Gwiazdki i paski lub czerwony, niebieski i biały jest tu wszędzie! Postanowiłam, że będę  robić zdjęcia rzeczy "reklamujących: (hahha) USA.

Teraz pokażę Wam mnie i moją słodką siostrzyczkę Ryan:
nie wyglądam najkorzystniej na tym zdjęciu, ale tutaj ważna jesr Ryan

ubrała moje mokasyny. myślę, że mogłaby spokojnie reklamować Tommy'ego Hilfiger'a.

Rozpoczynam serię "Rzeczy, Których W Polsze Nie Ma"

Lody Starbucks. Oceniam 9/10
Pasta Colgate o smaku cynamonu. Oceniam 10/10

 Znalazłam jeszcze parę rzeczy, ale nie chcę mi się teraz po nie iść.
Buziaczki na dobranoc : **, chociaż macie już godzinę, o której niektórzy ludzie wstają.

piątek, sierpnia 12, 2011

 the drums nowa płyta dzień przed moimi urodzinami! <3 neat song


Jest tu super! Wczoraj zamówiłam prenumeratę amerykańskiego Vogue'a!!!!!!1!1!!1 MNIAM MNIAM. Zrobiłam dzisiaj trochę zdjęć, żeby pokazać wam na jakiej wsi mieszkam, ale to nie szkodzi, bo do stolicy stanu Kansas - Topeki mam 15 minut autem. Nie ma tu innych środków transportu tak przy okazji. Tzn jest ten żółty autobus, którym od 17 sierpnia będę jeździła i wracała ze szkoły, jeśli moja rodzina, albo sąsiadka Ashley (17), której jeszcze nie poznałam nie będą mnie zawozić. Zapomniałam wspomnieć o innym domowniku - Mike, który ma 18 lat i skończył tą szkołę, do której ja idę (Rossville Jr/Sr High School), ale on za chyba tydzień wyprowadza się, bo będzie mieszkał w collegu. Szkoda.
Dom, w którym mieszkam jest bardzo duży i znajduję się na przedmieściu tej małej mieściny Rossville. Tutaj parę zdjęć mojej "dzielni".

To nasz dom, nie widać tu tego, ale jest naprawdę duży.
Jak widać na zdjęciu są tu b. duże odległości pomiędzy domami (ok.100 m)

Dziecięca część ogródka.  Zawsze marzyłam o trampolinie, teraz ją mam.

Teraz zdjęcia mojego nowego lokum.
Sypialnia + biurko. Powiedzili mi, że kupią mi jeszcze komodę albo jakieś półki idk.
Moja własna (!) toaleta.


Moja garderoba, zabrakło im wieszaków na wszystkie moje ubrania, ale kupimy.  Zauważcie drugą od góry półkę,  przygotowali się na Polkę. 
To co zrobiłam dzisiaj rano. Może później pokażę parę rzeczy, których w Polsze nie ma. 
xx

wtorek, sierpnia 09, 2011

pierwsze dni

Dzisiaj o 11 przyszły moje walizki. Dałam mojej rodzince (którą zaraz opiszę) prezenty. Trochę się zdziwili jak zobaczyli dwie wódki, ale powiedziałam im, że to popularny prezent w Polsce. Strasznie smakuje im princepolo.   Przywiozłam też inne słodycze, a dzieciom poduszki.
Moja host mama nazywa się Nicole, ma ok. 32 lata, jest księgową, jest bardzo miła i życzliwa dla wszystkich. Host tata to Jason, ma pewnie tyle samo lat co Nicole, jest policjantem stanu, jest spokojny i również bardzo miły. Mają dwójkę dzieci - Ryan - pięcioletnią prześliczną dziewczynkę (!) i Mcgwyne - siedmioletni chłopiec.

poniedziałek, sierpnia 08, 2011

Początek

Jestem strasznie podekscytowana moim wyjazdem. Powinnam "blogować" już od paru dni, ale jakoś nie mogłam się do tego przekonać. Cóż, czas zacząć teraz.
Dzisiaj miałam ważny dzień. Wyleciałam z Pyrzowic o godzinie 6.35 cała zapłakana. Najtrudniejsze są pożegnania z bliskimi osobami. Po 1,5 h, kiedy dolecialam do Frankfurtu już się uspokoiłam. Lotnisko było duże i brzydkie. Szukałam jakiegiś punktu informacji, ale żadnego nie znalazłam, chociaż pytałam obsługę.Tak więc źle zorganizowana i pewna, że już jestem gotowa do wylotu usiadłam przy złym wejściu. Byłam tak bardzo zmęczona, ze nawet nie mogłam się skupić co mówią przez megafon i nie usłyszałam nic o moim locie (wciąż jestem przekonana, że i tak nic nie mówili). O 11 znalazłam moje wyjście i okazało się, że nawet nie jestem po odprawie, a wszysycy podróżujący do Nowego Jorku już dawno weszli na samolot, który podobno odleciał (mimo, że na bilecie jest napisane 11.30)! Tak więc latałam jak kot z pęcherzem po tym okropnym lotnisku, aż w końcu znalazłam jakąś miłą Niemkę, która pomogła mi dojść do punktu, w którym mogłabym kupić nowy bilet. Problem w tym, że potrzebowałam 2 bilety, ponieważ teraz mieszkam w Kansas. Po jakimś czasie kolejna Niemka znalazła mi odpowiedni lot przez Houston do Kansas City. Byłam b. zmęczona i dodatkowo zestresowana i cały czas kontaktowałam się z moimi padres, którzy byli chyba jeszcze bardziej zestresowani niż ja. Kupiłam kolejne bilety, które na szczęście były tanie (dodatkowo obawiałam się, że zabraknie mi na nie pieniędzy, a moja karta nie jest jeszcze aktywna) i udałam się w odpowiednie mijesce i grzecznie czekałam na lot do Teksasu HEHE.
Po dziesięcu godzinach spędzonych na miejscu pomiędzy dwoma Niemcami wylądowaliśmy na b. nowoczesnym i dobrze opisanym lotnisku w Houston. Miałam zaledwie półtorej godziny do odlotu samolotu do Kansas, więc obawiałam się, że znowu nie zdążę na samolot. Pół godziny zajęło mi stanie w kolejce i odprawa na lotnisku. Kiedy poszłam po bagaż okazało się, że go nie ma, ale powiedziano mi, że na pewno będzie on w Kansas. Odprawiłam się i szybko weszłam na mały samolot. Kontrastowo do ostatniego lotu siedziałam sama (!) na pierwszym miejscu. Dodatkowo okazało się, że pilot jest Polakiem urodzonym w Chicago. Był zadowolony, że mógł porozmawiać z kimś z Polski, bo dawno tego nie robił. Do Kansas City doleciałam 0 21.20. Moja rodzina goszcząca trzymała wielką kartkę z kolorowym napisem Katarzyna ; ). Okazało się, że moich walizek nie ma! Do domu dojechaliśmy o ok. 1, bo byliśmy jeszcze w Wendy's zjeść coś i w walmart, ponieważ nie miałam nawet szczoteczki do zębów.
Cosmopolitan Cocktail