wtorek, lutego 28, 2012

Softball, Lawrence, tornado i tym podobne



No witam witam!
Długo się nie odzywałam, dzisiaj wszystko nadrobię.

Po pierwsze: nie mogę w to uwierzyć, że zostały mi już tylko 3 miesiące tutaj. Czas leci bardzo bardzo szybko i w najbliższym czasie muszę zadecydować o dacie powrotu. Jak na razie mój bilet wykupiony jest na 26 maja, niestety fundacja zrobiła błąd w informacji o zakończeniu szkoły, ponieważ naprawdę jest ono dzień przed tym biletem. Mimo wszystko bardzo chciałabym jechać jeszcze na jakąś wycieczkę, najprawdopodobniej do Los Angeles na tydzień. W takim wypadku powrót (z tego wyjazdu) jest 1 czerwca, więc myślę, że do Polski mogłabym wracać parę dni później. Zobaczymy jak to się wszystko potoczy, w najbliższym czasie muszę skontaktować się z moją koordynatorką, czy w ogóle taką opcję mogę brać pod uwagę. Uwierzcie mi, że zasady tego programu są strasznie głupie i już samo rozmawianie z rodziną/przyjaciółmi więcej niż 2 razy miesięcznie jest "zakazane".

Weekend 11-12.02 spędziłam nieco pracowicie, z czego bardzo się cieszę, ponieważ często wychodzi tak, że takie wolne dni siedzę i marnuję w domu. W sobotę od rana miałam zakończenie międzynarodowego programu harcerek. W mało popularnym centrum handlowym wszystkie grupy z Kansas i zachodniej części Missouri prezentowały dany kraj. Nie było to jakieś super, ale przynajmniej się nie nudziłam. Po południu pojechałam z moją hiszpańską koleżanką Laurą, jej mamą i znajomymi rodziny do Lawrence, miasta położonego jakąś godzinę od Rossville. Bardzo mi się tam spodobało, ponieważ przypominało ono trochę europejskie miasteczka. Główna ulica składała się z różnorodnych sklepów, pubów, kawiarni, lodziarni itp. Było tam o wiele więcej ludzi i niektórzy nawet dobrze wyglądali. Mam na myśli styl, którego w Kansas brakuje. Kupiłam tam buty na treningi, które zaczęłam w ten poniedziałek. Nie przepadam za typowo sportowymi butami (i odzieżą zresztą też), ale moje są cudowne, przynajmniej według mnie. Pierwszy raz byłam też w TJMaxx'ie, amerykańskim odpowiednikiem TKMaxx'a. Oprócz nazwy różni się tym, że wszystko jest poukładane i można znaleźć naprawdę ciekawe i tanie rzeczy. Ja na przykład znalazłam dosyć ładne szorty (też sportowe) Calvin'a Klein'a, za zaledwie 13$. Tak więc mój sportowy outfit, jest już gotowy. Dzień później pojechałam do Laury i zostałam u niej na noc, ponieważ w poniedziałek nie miałam lekcji. 13 marca jest Dniem Prezydenta. Bardzo się cieszę, ponieważ ten wyjazd oprócz języka daje mi wiele międzynarodowych znajomości i już ustaliłyśmy wakacje w Madrycie (z którego pochodzi Laura) i Lloret de Mar, w którym już byłam, ale nieco młodsza.

Po zwyczajnym 4 dniowym tygodniu szkoły, po lekcjach pojechałam z koleżankami do Casey's - lokalu, obok mojej szkoły. Chwilę później musiałam szybko wrócić do domu po pieniądze na bluzę, którą zamówiłam z mojej szkoły :). Potem z domu porwała mnie moja bardzo bliska tutaj koleżanka Beka, o której już nie raz wspominałam i spędziłyśmy miło czas. Dzień później nie byłam pewna co robię, ale pojechałyśmy do naszej ulubionej lodziarni - Cold Stone. Na miejscu widać jak powstają przepyszne lody, z różnorodnymi dodatkami w środku. Mimo, że lody są w Polsce bardziej popularne, nie mamy takich lodziarni. Noc spędziłam u Niny, z którą jak zawsze mogę się pośmiać z najgłupszych rzeczy. Bardzo brakuje mi tego tutaj - polskiego humoru.

W poniedziałek, jak już wyżej napisałam, rozpoczęłam treningi softballu. Tylko raz byłam na conditioningu - rozgrzewaniu przed takimi treningami i trochę się przeraziłam. Naprawdę, to jak Amerykanie są wysportowani jest imponujące. W Polsce szczerze to mało kto taki jest. U nas po prostu większość jest szczupła. Tutaj mało jest osób chudych tak po prostu. Jeżeli ktoś taki jest, to przyczyna sportu, którego poziom jest naprawdę wysoki. Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak ciężkie są takie treningi. Trwają ponad dwie godziny CODZIENNIE. Mija dopiero drugi dzień, a ja ledwo siadam i chodzę. Chyba jeszcze nigdy nie miałam takich zakwasów, a jutro powtórka! Robimy dużo rzeczy nawet nie zdając sobie sprawy, że tyle mięśni pracuje. Na szczęście spędzam ciekawie czas i miewam oczywiście chwile słabości (dzisiaj musiałam standardowo położyć się na ziemi z nogami do góry, pewnie dlatego, że tak rzadko mamy okazję się napić), ale wiem, że warto sie teraz poświęcić i nie poddawać. Nie zależy mi na tym, żeby być w Varsity - głównej reprezentacji szkoły, ale żeby nabrać kondycji, zeszczupleć i nauczyć się czegoś nowego. Moim zdaniem nie chodzi o to, żeby wygrać, ważniejsza jest zabawa i szczęście podczas wykonywania sportu i zresztą innych czynności. Bałam się też trochę, że wszyscy się będą na mnie złościć, jeśli zrobię coś źle (ponieważ jestem jedyną osobą, która nie gra od dzieciństwa, albo przynajmniej od paru lat), ale tutaj też zostałam zaskoczona. Wszystkie dziewczyny są bardzo miłe, tłumaczą mi jeśli się pomylę i chwalą mnie jeśli robię coś dobrze. Trener jest wymagający, ale wyrozumiały i uczył mnie poprawnie machać tym kijem, co wcale nie jest proste. Mam wielką nadzieję przetrwać te 3 miesiące treningów, ale już teraz nie mogę sobie wyobrazić, że jutro znów mnie to czeka. Po przyjściu do domu jestem tak zmęczona, że nawet nie chce mi się jeść. Najchętniej poszłabym spać, ale od dzisiaj staram się tego nie robić. Takie moje drzemki zajmują więcej niż godzinę dziennie. Wczoraj np. wstałam o 20 oO. Dzisiaj specjalnie unikałam siadania na łóżko, bo zapewne skończyło by się tak samo. A uwierzcie mi, że mój organizm definitywnie potrzebuje więcej godzin snu, tyle że w nocy. Przez ostatni czas (jeszcze przed treningami) chodziłam spać o 1-2. teraz jest już po 22 i zaraz po zakończeniu pisania biorę się do spania.


Myślę, że ładne rzeczy działają pobudzająco na moją psychikę i powodują ochotę  na ćwiczenia.






Na dzisiaj tyle zdjęć, mam Wam jeszcze do pokazania mój plakat o Polsce i kilka innych pierdół, ale zdjęcia robiłam telefonem, a kabel zostawiłam u Niny. Nie mam siły iść na górę i szukać kabla któregoś z mojego rodzeństwa, które pewnie i tak zgubili, bo ładują iPody takimi głośnikami. Ja zresztą też teraz tego używam.
Najprawdopodobniej w czwartek jadę oglądać musical, w którym gra Nina, ponieważ w piątek znowu nie mam lekcji, ale za to mam treningi... W poniedziałek też zrobili nam wolne, czyli czeka mnie 4-dniowy weekend! Potem jeszcze regularny tydzień i ... spring break i wycieczka do Kolorado! Wreszcie wyrwę się z tej dziury Ameryki, jaką jest Kansas.

Ah no i zapomniałabym Wam powiedzieć, bo przestało już grzmieć i błyskać, ale za 2,5 godziny, o 1 przez moje miasteczko ma przejść tornado! Normalnie bym jeszcze nie spała, ale wolę mieć jakiś postęp w moich planach i nie wyglądać jak zombie.

Buziaczki  ;*
Kasia.

czwartek, lutego 16, 2012

Super tydzień & Walentynki


Witam moi drodzy, mam nadzieję, że choć trochę się za mną stęskniliście! Długo się nie odzywałam, ale jakoś tak nie miałam ochoty. Dzisiaj postaram się wszystko dobrze streścić.

Poprzedni tydzień (6-12.02) był moim jednych z najlepszych tygodni tutaj. W weekend poprzedzający miałam spotkanie Girls Scout i spędzałam czas z Beką. Co zrobiło tamten tydzień wyjątkowym? Hmm sama nie wiem, ale chyba po prostu zaczynam być bardziej lubiana. No mimo wszystko dużo ludzi mnie zaskoczyło. Np. w któryś dzień idę do klasy z biologi i koledzy mnie zatrzymują i wyznają mi miłość. Dodam, że jeden z nich jest atrakcyjny. Przypadkowe, ale daje powody do uśmiechu. Kolejny dzień i znowu zaczepia mnie inny chłopak i mówi, że pięknie wyglądam. Wiem, że to wszystko tandetnie brzmi, ale mi to nie przeszkadza. Nie wiem co ich tak wszystkich wzięło na wyznania. W piątek po lekcjach myślałam, że znów będę miała kolejny weekend obijania się. Na szczęście się myliłam. Napisały do mnie koleżanki czy nie chciałabym się z nimi spotkać. Takie rzeczy nie dzieją się tu za często, więc nie odmówiłam i zrobiłyśmy małą imprezę. Do domu wróciłam rano, a po południu miałam spotkanie walentynkowe z moją grupą wymieńców, które też było super. Potem rodzinka zawiozła mnie do Beki i z jeszcze inną dziewczyną pojechałyśmy do kina na film The Vow przy okazji zatrzymując się w TacoBell i Walmart. Do domu wróciłam późno, ale bardzo prawdopodobne było, że na następny dzień nie będę miała szkoły, ponieważ zapowiadają opady śniegu. Jednak szkoły nie odwołali, ja nie widziałam w tym żadnego problemu, ale wszyscy już narzekali na 10 cm śniegu. Dwa dni potem znów była wiosna i dalej tak się trzyma. Niestety w sobotę, kiedy byłam na tej imprezie, pojechałyśmy w nocy po jajka, ponieważ chciałyśmy zrobić ciasto. Zatrzymał nas jakiś gruby policjant i trzymał nas jakieś 15 minut z otwartymi oknami, bo okazało się, że chłopak dziewczyny, który był naszym kierowcą nie miał jakichś tam mało ważnych świateł. Nie dość, że było strasznie zimno, a byłam tylko w bluzie to jeszcze ten policjant gadał jakieś głupoty, że w aucie dziwnie pachnie - jak płyn do płukania ust i że on chyba też powinien sobie wziąć kawałek gumy do żucia oO. Widzę, że co jakiś czas spotykam dziwnych ludzi w moich nocnych wyprawach
.
Na Walentynki nie oczekiwałam dużo od Amerykanów, ponieważ wiem jacy są. Rano Nicole zrobiła nam słodką niespodziankę - muffinki z jagodami i każdy dostał kubeczek ze smakołykami i balonem. Po pierwszej godzinie, czyli wtedy, kiedy wchodzę do głównego budynku szkoły na mojej szafce było przyklejone serduszko z lizakiem. Był to tekst do uzupełnienia "I love you more than..." i ktoś wstawił jeszcze "lots" po "you" i dokończył : Hamlet. Zabawne, nie mam pojęcia kto to napisał, ale raczej był to jakiś freshman, ponieważ oni przerabiają Szekspira :). Wieczorem, jako że nie mam chłopaka, a moje dwie najbliższe osoby tutaj mają, poszłam na mecz koszykówki. Spotkałam tam jednego z trzech moich brazylijskich kolegów (KTÓRY JEST Z TEJ SAMEJ MIEJSCOWOŚCI CO FRANCISCO LACHOWSKI, TAK PRZY OKAZJI!!!!!!!!!!!!!!!), ponieważ jego szkoła z nami grała. Dowiedziałam się też, od moich bliższych koleżanek, że dużo dziewczyn mnie nie lubi "ponieważ jestem ładna i fajna". hahahahahaha no cóż, tak to już bywa. Szczerze to w ogóle się tym nie przejmuję, bo ja też większości nie lubię ♥.

Dzisiaj nie byłam w szkole, pierwszy całkowity dzień nieobecności! Powodem tego jest moje przeziębienie, zapewne efekt weekendu. Źle się czułam już w poniedziałek, ale cały czas dzielnie chodziłam do szkoły. Jutro już chyba pójdę, za to w poniedziałek jest Dzień Prezydenta i i tak mamy wolne :).

Aha no i jeszcze mi się przypomniało pytanie, które zwykły kolega z biologii zadał mi wczoraj - Czy to jest tak, że jestem najgorętszą dziewczyną z Polski? Hahaha i jak tu mnie mają lubić Amerykanki?




Oryginalna i przerobiona walentynka.


Robione dzisiaj o ok. 13.
 Gazetka szkolna:



Buziaki,
Kasia

PS
Dziękuję za wejścia (i co za tym idzie - czytanie) mojego bloga. Na początku lutego było ich prawie 14 tysięcy i pomyślałam sobie, że będzie super, jeśli do końca miesiące będzie 15. Moi drodzy, jest już po pierwszym tygodniu przebiliście moje oczekiwania :). Teraz mogę się zastanawiać, czy dobijemy do 16 tysięcy.

czwartek, lutego 02, 2012

Wrestling / Zdjęcia ...


No witam witam!

Dzisiaj po raz pierwszy byłam na turnieju wrestlingu. Takiego prawdziwego wrestlingu, nie WWE, który bardzo mnie rozśmiesza. No, taki też mnie rozśmieszył, ale po czasie się przyzwyczaiłam. Poszłam na to głównie dlatego, ponieważ to mój temat na lekcje filmowe. Co tydzień wybieramy sobie jakiś artykuł, zazwyczaj w parach i tworzymy krótki film. Dla Was specjalnie nagrałam jeszcze na telefonie jak to wygląda. Wybrałam najgrubszych chłopców, akurat nie z mojej szkoły. Mam też trochę zdjęć, ale niestety nie zrobionych aparatem.

W tym tygodniu dowiedziałam się, że mamy w szkole jedną dziewczynę, która ma dziecko. Jednoroczne dziecko. Dziewczyna w moim wieku. SZOK, ale to Ameryka, co nie?

Mimo wszystko znalazłam moją kolejną miłość - Reese's pieces. Małe cukierki wielkości czekoladowych m&msów wypełnione masłem orzechowym. Nie jak nutella, amerykańskim bardzo słynnym peanut butter. Nie przepadam za tym, ale te cukiereczki są pyszne. Będę tęsknić.

Nie mam Wam za dużo do powiedzenia, więc to wszystko. Mam parę zdjęć, niektóre z dzisiaj, niektóre zrobione kiedyś-tam, ale nigdy nie opublikowane. No i filmik - wygłupy z koleżankami, nawet nie wiedziałam, że mnie nagrywają ;)



To ta dziewczyna jest reżyserką mojego filmu.

A to podobno zakochany we mnie chłopak. Heh...




Za czasów, kiedy mieliśmy jeszcze tego psa. Nie lubił być sam w domu,
 więc czasem braliśmy go do auta nawet przy małym podróżach np. na pocztę.
 Musieli go sprzedać, ponieważ poganiał krowy sąsiadów i chcieli go w przyszłości zastrzelić.

Takie tam codzienne obiady i siostrzyczka.

Nigdy nie opublikowane zdjęcia z kotem, za którym trochę nie przepadam.








Wyłapałam też kiedyś komiczne reklamy w telewizji. Tak wygląda Ameryka.


Mamo kup mi!!!!


;)



A na koniec jedyna piosenka country, której zapamiętałam absurdalny tekst i znalazłam, żeby się z Wami podzielić. Napisałabym dźwięk jaki wydają kowboje, ale zapomniałam, a te z internetu coś mi nie pasują ;)



xoxo
Kejti Oh Yeah Baby
Cosmopolitan Cocktail