czwartek, grudnia 01, 2011

Thanksgiving, Black Friday ... blah blah blah


Jak Wam się podoba nowy wygląd bloga?
Moi drodzy, nadszedł czas na nowego posta! Znowu się opóźniam z pisaniem, ale postaram się poprawić. Nie codziennie mam literacką wenę, a przecież lepiej się czyta, kiedy teks jest napisany ciekawie, prawda? Planowałam update na 25 listopada, ale nie wyszło, więc teraz mam więcej do odrobienia. Mija już pół miesiąca od poprzedniego posta, więc streszczę najciekawsze wydarzenia. A potem zdjęcia oczywiście, których trochę się nazbierało.

Czwartek 17 listopada:
W nocy z czwartku na piątek pojechałam z koleżankami ze szkoły na premierę czwartej części Zmierzchu. Poznałam kolejne ciekawe miejsce w Topece, a mianowicie lodziarnię Sheridann's. Lody są wyśmienite, najlepsze to o smaku sernika. Najprawdopodobniej robią je na miejscu. Mniam.

Weekend 18-20 listopada:
Większość czasu spędziłam w Topece z Niną. Uwierzcie mi, że w Rossville prawie nie mam co ze sobą robić. Trzy dni pod rząd odwiedzałam w.w. lodziarnię. W sobotę poszłyśmy na koncert talentów do Washburn Rural. Całkiem ciekawie. Podoba mi się to, że w Ameryce dużo chłopców śpiewa i tańczy. W Polsce takimi rzeczami zajmują się zazwyczaj dziewczyny, wydaję mi się, że płeć przeciwna jest nieco wstydliwa i stereotypowa,  że takie występy publiczne należą tylko do gejów. 
+ jadłam pierogi (z opakowania oczywiście).

Przerwa "Thanksgiving" - Święta Dziękczynienia 22-27 listopada:
Wtorek był ostatnim dniem szkoły tamtego tygodnia. Popołudniu pojechaliśmy do Topeki wziąć Ninę, ponieważ jej rodzina wyjechała do Meksyku, a nam jako studentom wymiany podróżować nie wolno, więc Nina nie mogła jechać z nimi. W czasie kiedy Nicole była z dziećmi w kinie my poszłyśmy do walmartu, ponieważ nie znalazłyśmy niczego ciekawego w repertuarze. I teraz zagadka na czytanie ze zrozumieniem - pamiętacie, kiedy napisałam, że zaczepił mnie czarnoskóry chłopak i powiedział, że jestem ładnie ubrana? Spotkałam go po raz drugi, ale już nie jako pracownika, więc HMM nie wiem co robił spacerując po tym sklepie. Mimo wszystko rozmawiałam z nim chwilę i wziął ode mnie numer. I nic by w tym nie było dziwnego, dopóki nie oznajmił mi, że napisał dla mnie wiersze. To trochę paradoksalne, a w szczególności, kiedy dodał, że zrobił to dwa dni po tym, kiedy mnie pierwszy raz spotkał. Chciał się ze mną spotkać, ale jednak wciąż nie dałam mu tej "przyjemności" i nawet o tym nie myślę. Nieco się go boję. 

Czwartek 24 listopada do Święto Dziękczynienia. Je się wtedy uroczysty obiad (dodam, że dla nas to było śniadanie, ponieważ standardowo wstałyśmy późno, ale nie szkodzi) składający się przede wszystkim z indyka. U mnie przy stole nikt się nie kłócił, kto ma go pociąć, jak to zawsze bywa w amerykańskich produkcjach filmowych, po prostu był już wcześniej pocięty na kawałki. Zawsze kiedy mamy jakiś uroczysty obiad z dużą ilością osób, to jedzenie rozkładamy na wysepce i blatach w kuchni i przypomina to trochę stół szwedzki.

Piątkowa noc (zaczyna się już czwartkowy wieczór) i dzień to "Black Friday" - Czarny Piątek, czyli ogromne wyprzedaże. Moja rodzina chciała wyjechać już o 18, żeby stać w kolejkach i wrócić późnym ranem (około11/12), więc z Niną uznałyśmy, że nie ma sensu spędzać tak dużą ilość godzin w sklepach. Zostałyśmy w domu z Mikiem i przyszedł nasz kolega Dylan. Bardzo miło spędziliśmy czas, w nocy nawet puszczaliśmy fajerwerki. ; ). Na zakupy, a głównie przekonać się jak to wszystko wygląda pojechałyśmy następnego dnia w normalnych godzinach. I trochę się zawiodłam, bo myślałam, że dosłownie wszystko będzie przecenione, ale to wydarzenie polega głównie na tym, że sprzedają parę rzeczy z jednego gatunku (hahaha jak to brzmi, ale chodzi mi np. o telewizory, albo obrusy) za śmieszne ceny. 
Resztę weekendu w dużej części spędziłyśmy tak zwanie "hengałtując"  z moim "bratem" Mikiem. 

W niedzielę wybraliśmy się już bez Niny do Auburn wybierać choinki. Po znalezieniu tej odpowiedniej pracownicy przynieśli piłę i wycięli ją z ziemi (bo one są naturalne). Teraz mamy w domu cztero-metrowe drzewko, już całe udekorowane. 

Tydzień 28 listopada do dnia dzisiejszego:
Zmieniłam przedziałek, ale nie jestem jeszcze do niego przekonana, więc prawię codziennie moja grzywka wygląda inaczej. Oprócz tego w poprzednim tygodniu dostałam kolejne detension (czyli kara, w moim przypadku za spóźnienia, ale śmieszniejsze i lepsze tłumaczenie to "siedzenie w kozie"), tym razem szkoła do odrobienia w sobotę, albo cztery godziny po lekcjach (oczywiście nie naraz). Zapomniałam wcześniej napisać, ale to już mój trzeci raz. Najpierw dostałam pół godziny, potem dwie, a teraz czas na cztery, ale w sumie zostało mi tylko 1 godzina 15 minut jutro. Nie jest tak źle, oprócz tego, że siedzę w bibliotece z uczniami, którzy są zagrożeni z jakichś przedmiotów i to jest ich kara i powinni się uczyć. Od czasu do czasu korzystam z częściowego wi-fi, które na iPhonie działa mi tylko na Skype. Oprócz tego od wczoraj staram się wcześniej chodzić spać, ponieważ w nocy ze środy na czwartek zasnęłam o 2, ale to wszystko dlatego, że pisałam ponad czterostronne porównanie książki z filmem. Teraz jest już po 22, więc za niedługo się zbieram, ale dopiero półtorej godziny temu wróciłam do domu. Po szkole pojechaliśmy na mecze koszykówki mojego rodzeństwa. 

W sobotę mamy jakąś paradę świąteczną w Rossville, muszę zobaczyć, o której godzinie, ponieważ wieczorem osiemnaste urodziny mojej hiszpańskiej koleżanki. 

Zdjęcia:
Podczas naszej nieobecności (w domu Niny), ktoś porozrzucał papier toaletowy na drzewach i wokół domu.
To taki amerykański "psikus". + jem lody

Kuchnia Niny.

"Pierogi ruskie"
 Tutaj się jeszcze wtrącę, ale miałyśmy bekę tego wyjazdu. O 3 w nocy zachciało nam się jeść, a toster wydaje głośne dźwięki, więc wzięłyśmy go i inne potrzebne rzeczy na dół do baru. Samo w sobie to nie wydaje się śmieszne, ale uwierzcie mi, że w tamtej sytuacji było maksymalnie.

To wielkie beżowe pudełko to masło moi drodzy.

Nie mogłam znaleźć czystych noży, więc używałam łyżeczki do masła.




Strój na zakończenie Amerykańskiego high school z niepasującą czapką, ale to nie szkodzi. To oczywiście nie był  mój pomysł, żeby to ubierać, ale wygląda okej.

Olbrychski w TV, zawsze poluję na Polskie rzeczy/osoby.


Zawsze chciałam mieć starszego brata! 


Ja i "Święty Mikołaj" z prawdziwą brodą. 
+ moje rodzeństwo i kuzyn.


Nie zabrakło też husky, żeby zrobić bardziej zimowy klimat.

Do następnego posta
Wasza Kejti Oh Yeah Baby



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Cosmopolitan Cocktail