poniedziałek, stycznia 16, 2012

We ♥ calories, don't we?


No witam witam!
Dzisiaj poniedziałek, jak na razie leniwie spędzony. 16 stycznia to dzień Marcina Lutera King'a, więc szkoły nie mamy. Na ostatnich lekcjach filmowych śmialiśmy się przy wybieraniu tematów, ponieważ nauczyciel kazał komuś wybrać report o MLK, a w naszej szkole mamy zaledwie dwie czarnoskóre osoby, czyli bardzo mało, a to przecież ich święto i potrzebowalibyśmy ich wywiadów. Ogólnie całe te lekcje są pełne żartów i wygłupów. Ostatnio zrobiliśmy sobie czteroosobową wycieczkę podczas tej godziny do Casey's - nowego sklepu spożywczego/stacji benzynowej, który jest w każdym małym miasteczku, a u nas dopiero otwarli. Jest to teraz lanserskie miejsce i wszyscy tam bywają i są zachwyceni. 

Jestem zadowolona z weekendu. W piątek w końcu nie miałam żadnych ćwiczeń, będą w środę, chyba. Wieczorem przyjechała do mnie Nina. Poszłyśmy spać z planami porannego joggingu, albo chociaż spaceru. Z planów wyszły nici, wstałyśmy jak zawsze późno i zanim się ogarnęłyśmy już było ciemno. Za to wpadłyśmy na pomysł zrobienia ciasta. Trochę paradoksalnie. Mimo wszystko za bardzo się nie napracowałyśmy dodając zaledwie olej i jajko do masy, z której po 30 minutach powstał pyszny miętowy murzynek, którego dzisiaj dokończyłam. Żeby nie było biednie zjadłyśmy go z lodami i potem doprawiłyśmy (a głównie ja, bo nie potrafię sobie odmawiać przyjemności) czipsami. Oczywiście wszystko już dawno po 19, która miała być moją ostatnią godziną posiłków, w szczególności tych wysoko kalorycznych. Porobiłyśmy też trochę zdjęć, które znajdziecie pod tekstem.

W niedzielę po południu pojechałam z moją mamą i siostrą na spotkania: 1. dla mojej mamy jak zostać koordynatorką, ale sama nie wie, czy się chce w to pakować, 2. girls scouts. Podczas pierwszego (dla dorosłych) spędziłam czas z Laurą z Hiszpanii i Juannie z Chin. Strasznie lubię to Hiszpankę, mam nadzieję, że kiedyś jeszcze ją spotkam. No i wreszcie wybrałyśmy się na spacerek. Ponarzekałyśmy sobie potem trochę z innymi dziewczynami z naszej grupy, a potem robiłyśmy plakaty o naszych państwach. 

To wszystko. Jestem bardzo szczęśliwa, pomijając już ten fakt, że nikomu się nie podobam i zgrubłam. W tym tygodniu żyję głównie następnym weekendem. Zostały mi cztery dni szkoły, potem wyjazd do Kansas City, smak polskiego chleba, koncert Kills'ów i zakupy. 

Może napiszę coś jeszcze w czwartek, tak jak mam w zwyczaju, ale nie wiem. Na pewno będę miała dużo do opisania w niedzielę w nocy lub poniedziałek.




Dobre samojebki:










Kończę zostawiając Was z ładnymi zdjęciami, które powinny Wam zrobić smak na ciasto, na mnie, albo na Ninę : ).

Buziaczki
Wasza Kejti

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Cosmopolitan Cocktail