niedziela, października 16, 2011

Haunted Houses + pumpkins!

Witam witam, mam nadzieję, że za mną tęsknicie : ).
Minęły już dwa miesiące i dwa tygodnie w Stanach, bardzo szybko czas tutaj leci. Zaraz streszczę Wam parę dni z mojego tygodnia (bo nie codziennie coś się dzieję)

Środa:
Urodzinki mojej kochanej Mery : *. Widziałaś już prezent, ale wstawię go jeszcze tutaj.



Czwartek:
Uwielbiam mojego nauczyciela z historii. Cały czas zapodaje nam żarcikami, niestety nie rozumiem trochę Amerykańskiego poczucia humoru (nie, nie chodzi o to, że wszyscy uważają, że są tępi; po prostu każdy kraj, każda kultura śmieje się z czegoś innego), ale ostatnio zanosiłam książkę do szafki w sali i się prawię przewróciłam (to wszystko za sprawą czerwonej obcisłej spódniczki :) ) i spytał się mnie ile dzisiaj wypiłam, bo przecież Polska to blisko Rosji : D. Powiedziałam mu, że mówi się, że w Rosji wódka jest tańsza od chleba i że  bardzo chciałabym tam pojechać (to brzmi jakbym była jakąś alkoholiczką, ale nie jestem, po prostu ten kraj mnie ciekawi)

Piątek:
W ten dzień nie mieliśmy lekcji (nieoficjalny Dzień Nauczyciela i 9 tydzień nauki), ale za to wieczorem odbył się najważniejszy mecz sezonu (dla mojej szkoły). Niestety przegraliśmy (ale tylko dwoma punktami, ale też w futbolu to się inaczej liczy np. nie zaczynają 1,2,3,4... tylko czasem 6 a czasem 7 i potem razy 2, a dalej już różnie to bywa). Mimo wszystko dobrze się bawiłam, to była bardzo emocjonująca gra.
Po południu pojechałam z Niną do kina. Chciałyśmy iść na film "50/50", ale okazało się, że jest od lat 17, a oni bardzo wszystko sprawdzają. Zniechęcone kupiłyśmy bilety na coś innego i na szczęście wpuszczali do kina tak jak w Cinema City, czyli nikt nie sprawdzał przed drzwiami do sali tylko raz przy "bramkach" więc spontanicznie poszłyśmy na 50/50. POLAK POTRAFI.
Potem wybraliśmy się do Walmart, żeby kupić dynie i jakieś pierdoły i zostałam zaczepiona przez bardzo miłego czarnoskórego chłopaka, który był w Polsce (chyba we Wrocławiu), ponieważ mieszkał w Niemczech jak był młodszy. I nie piszę tego, żeby pochwalić się, ze ktoś mnie zaczepia, ale to był pierwszy chłopak w Stanach, który powiedział mi, że jestem ślicznie ubrana. On też miał dobrą stylówę : ). Bardzo miłe.

Sobota:
Dzisiaj miałam spotkanie niektórych wymieńców. Wycinaliśmy dynie, a potem mieliśmy wycieczkę do Kansas City na Haunted Houses czyli domy strachów. Halloween to dla Amerykanów wielkie wydarzenie.  W moim domu dekoracje są już od połowy września, ale za każdym razem zapominam o tym napisać. Świetnie się bawiłam wycinając dynię i mam nadzieję, że jeszcze spotka mnie ta okazja, bo do tego wydarzenia pozostały dwa tygodnie.
Przyjechaliśmy do Kansas City i powiedziano nam, żebyśmy nie brali torebek ani żadnych rzeczy, bo będziemy musieli się czołgać i w niektórych miejscach może być bardzo ciasno. Pomyślałam sobie: no super, po co na to pojechałam. Stojąc w kolejce do pierwszego budynku (mieliśmy już bilety, więc nie zajęło nam to dużo czasu, bo kolejki były ogromne dla tych, którzy ich nie kupili wcześniej) zaatakował mnie mężczyzna, który wyglądał jak jakiś rzeźnik, cały w krwi i jakimś mięsie w piłą w ręce. O Boże ON TĄ PIŁĄ CIĄŁ MI NOGĘ \. Okropnie wrzeszczałam, a on dalej udawał, że tnie, więc uciekałam, a on za mną. Bardzo stresujące przeżycie, uwierzcie mi. Stał tam też mężczyzna, który wkładał sobie ŻYWEGO SZCZURA DO BUZI. Ijju ("ewww" tak mówią Amerykanie zamiast "fuj"). W tym momencie żałowałam, że się zapisałam.
Kiedy weszliśmy do pierwszego domu, to było naprawdę straszne. Okropnie okropnie. Byłam spocona i krzyczałam, ale wszyscy tak mięli. Po jakiś 20 minutach pryzwyczailiśmy się i mniej więcej wiedzieliśmy gdzie ktoś atakuje. Po wyjściu okazało się, że Niemce Julii złamała się paznokieć. Ale nie tak, że tylko kawałek. Złamał się jej chyba w połowie i miała na nim pełno krwi i nawet nie wiedziała kiedy to się stało. Dziewczyna przy kasie jak to zobaczyła to prawie się popłakała, ale nasz kolega Niemiec nastawił jej tego paznokcia (bo on był pionowo względem reszty paznokci!) i przynieśli dla niej plastry. Tak więc mamy tutaj śmieszne wydarzenia.
Drugi budynek miał być straszniejszy, ale tym razem w ogóle nie krzyczałam, tylko rozmawiałam z tymi przebrańcami. Jeden z nich chciał mnie przestraszyć i przyczaił się za mną, ale Nina mi powiedziała, więc się obróciłam i chciałam go odepchnąć i niechcący walnęłam go w twarz (ale chyba nie za mocno) i on ją przykrył, więc może wsadziłam mu palec do oka, ale go przeprosiłam i zrobiło mi się strasznie głupio, ale to było bardzo bardzo śmieszne. Ja zawsze mam takie przygody. Wszyscy się śmiali. Ciekawa jestem jak często tym pracownikom obrywa się od zwiedzających.
W międzyczasie (stania w kolejce dla VIPów) widzieliśmy pokaz tańca "Thriller" na ulicy. Super. Jeden Hiszpan ma nagranie, więc poproszę go żeby mi wysłał, to Wam wtedy pokażę, bo ja nie wzięłam aparatu ze sobą. Wróciłam do domu o około 1.




To trochę obrzydliwe "nasty", a w szczególności po jedzeniu.
Moja Party Dynia.


To już u nas w domu na werandzie. Moja i Mcgwyre'a.
Tak to wygląda bez lampy błyskowej. 
 Amerykańskie (wszystko) ciasteczka Halloween.



Te upiekła moja rodzinka podczas mojej nieobecności.
Jutro idę z Vy do International House Of Pancakes (Międzynarodowy Dom Naleśników Amerykańskich - inne niż w Polsce, ale już je jadłam jak byłam 5 lat temu w USA), a jest godzina 4.45 w nocy, więc trochę późno.

P.S.
W nocy czasem tu słychać wyjące kojoty, nie żartuję!
+ jeden Niemiec Niko wycinał na dyni pedobeara AHAHAHAHAHAHAH. Mimo, że mu nie wyszło, to był super pomysł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Cosmopolitan Cocktail