niedziela, października 30, 2011

Ostatni tydzień października.

Witam witam.
Jak to bywa, że nie piszę systematycznie, dzisiaj streszczę Wam miniony tydzień.

Wtorek:
Po lekcjach z moją koleżanką Beką pojechałyśmy zrobić zdjęcia największych dekoracji w Rossville. Mam fotografie w dzień i filmik w nocy. Bardzo efektowne. Chciałabym dodać, że właścicielka nie ma żadnych dzieci. Nie mam pojęcia dlaczego tak wystraja dom, ale to ciekawa atrakcja tego miasteczka : ).

Dzień:



Noc:


Przypadkowo tak się złożyło, że nazwa filmu to ...666. Tak na Halloween : )


Imponujące. Ciekawa jestem jak będzie wyglądać dom tej pani na inne święta.

Kolejna rzecz, która wydarzyła się w środę to licytacja zawodników, o której napisałam w poprzedniej notce. Niestety nie kupiłam nikogo. Freshmeni nie byli licytowani (buuu), kupowało się ich inaczej, ale ktoś przede mną już wykupił pewne ciacho i nic nie mogłam na to poradzić. Pomyślałam, że przecież mogę kupić juniora, ale wzięłam ze sobą 20$ a ceny zaczynały się od 25$. Za najwięcej pieniędzy został wylicytowany pewien senior* - 285$.  
Całe to wydarzenie było śmieszne i dobrze się bawiłam. Wstawiam tutaj nagranie z seniorem Dylanem, który miał skręconą kostkę przez futbol. 

*Dla pewności napiszę Wam jak tutaj dzielone są klasy. High school dzieli się na junior i senior high school. Nie wiem jak się dzieli jhs, ale shs to : Freshmen (roczniki od ok. 97-95), Sophomore (96-95), Junior (95-93; i tutaj ja jestem jedną z najmłodszych) i Senior (93-92). Oczywiście to wszystko zależy od tego jak kto chce iść, nie ma czegoś takiego, że ktoś jest za stary, albo za młody.





Środa:
Nic wielkiego w ten dzień się nie wydarzyło, ale za to miałam bardzo dużo zadania. Na czwartek miałam napisać ten cały konkurs (I tu pojawił się problem, bo limit słów to 300-500 a mi wyszło 550. Sama zredukowałam tą ilość do 520, moja host mama skróciła o jakieś 10, więc poprosiłam moją nauczycielkę z angielskiego i mi pomogła. Na koniec miałam 498 słów.), recenzja książki z historii (bardzo mi się podoba to co napisałam, może to pozornie "nic niedające" pisanie bloga przynosi efekty :) ) i porównanie dwóch filmów. Dodatkowo trudniejsza kartkówka z angielskiego i sprawdzian z algebry, na którym uczyłam się na seminarze (tej przerwie podczas lekcji) i obawiałam się, że nie pójdzie mi najlepiej. Okazało się, że napisałam go najlepiej z moich wszystkich matematycznych testów - 94%. Byłam bardzo szczęśliwa, bo nie należał do najprostszych.
Przez całą noc z środy na czwartek nie mogłam normalnie spać. Od około 23.30 do 24 pies piszczał, ale byłam za bardzo zmęczona, żeby wstać, iść na górę i otworzyć mu drzwi na zewnątrz, ale Nicol mu pomogła. Potem przez całą noc co jakieś pół godziny mój "kochany" kot chodził obok mojej głowy i próbował lizać mi twarz albo ręce. Arghh nie cierpię tego. Więc kiedy po raz kolejny próbował to zrobić wystawiłam go przed drzwi mojego pokoju i je zamknęłam z nadzieją, że nie będzie pod nimi miałczał, żeby z powrotem wejść. Spojrzałam na telefon i była już godzina 5.57. Cudownie, mój budzik dzwoni za pół godziny. Niewyspana i z bólem głowy wstałam o 6.40.

Czwartek:
Nicnierobienie. Nie wiem dlaczego w ten dzień był mecz futbolu, ale mimo wszystko odbywał się w innym miasteczku, więc nie pojechałam.

Piątek:
Nie ma meczu futbolu, nie ma innych "imprez". ; /

Sobota:
Wczoraj uznałam, że nie wytrzymam kolejnego dnia spędzając go w domu. Z Vy i Veroniką pojechałyśmy do Pulse, ale byłyśmy tam około półtorej godziny, bo było nieciekawie. Przed dyskoteką podwoziłyśmy dziewczyny. Pierwsza była Vy, która była u swojego kolegi z Wietnamu w domu z okazji urodzin. Oczywiście zaciągnęła mnie tam na chwilę, ponieważ chciała mi przedstawić bardzo miłego chłopaka, który (jak uznała) będzie w moim typie. No i coś z tego się sprawdziło. Było tam około 10 chłopców z wrestlingu,  po tym jak dowiedzieli się, że jestem z Rossville już chcieli się przeprowadzać. Hahahahaha oni byli o wiele bardziej ogarnięci niż te wszystkie wieśniaki z mojej szkoły. Chciałyśmy tam wrócić, po klubie, ale rodzice Vy nam nie pozwolili (bo na noc zostałam u niej).
Przywiozła tu ze sobą pełno wietnamskiego jedzenia. Popołudniu jadłyśmy na surowo naleśniki do sajgonek i spróbowałam też cukierków owoców tamaryndowca, ale nie smakowały mi za bardzo. Vy dała mi też jedną paczkę moich kochanych czipsów krewetkowych, które zaraz sobie przyrządzę.


mniam mniam

niedzielne lustrzane


Jutro Halloween, jednak będę Amy.
Pozdrawiam zza oceanu : D

1 komentarz:

  1. oj wspaniale przystrojony dom ;D
    wspaniale się tam masz ;*
    powodzenia ;D

    OdpowiedzUsuń

Cosmopolitan Cocktail