poniedziałek, sierpnia 08, 2011

Początek

Jestem strasznie podekscytowana moim wyjazdem. Powinnam "blogować" już od paru dni, ale jakoś nie mogłam się do tego przekonać. Cóż, czas zacząć teraz.
Dzisiaj miałam ważny dzień. Wyleciałam z Pyrzowic o godzinie 6.35 cała zapłakana. Najtrudniejsze są pożegnania z bliskimi osobami. Po 1,5 h, kiedy dolecialam do Frankfurtu już się uspokoiłam. Lotnisko było duże i brzydkie. Szukałam jakiegiś punktu informacji, ale żadnego nie znalazłam, chociaż pytałam obsługę.Tak więc źle zorganizowana i pewna, że już jestem gotowa do wylotu usiadłam przy złym wejściu. Byłam tak bardzo zmęczona, ze nawet nie mogłam się skupić co mówią przez megafon i nie usłyszałam nic o moim locie (wciąż jestem przekonana, że i tak nic nie mówili). O 11 znalazłam moje wyjście i okazało się, że nawet nie jestem po odprawie, a wszysycy podróżujący do Nowego Jorku już dawno weszli na samolot, który podobno odleciał (mimo, że na bilecie jest napisane 11.30)! Tak więc latałam jak kot z pęcherzem po tym okropnym lotnisku, aż w końcu znalazłam jakąś miłą Niemkę, która pomogła mi dojść do punktu, w którym mogłabym kupić nowy bilet. Problem w tym, że potrzebowałam 2 bilety, ponieważ teraz mieszkam w Kansas. Po jakimś czasie kolejna Niemka znalazła mi odpowiedni lot przez Houston do Kansas City. Byłam b. zmęczona i dodatkowo zestresowana i cały czas kontaktowałam się z moimi padres, którzy byli chyba jeszcze bardziej zestresowani niż ja. Kupiłam kolejne bilety, które na szczęście były tanie (dodatkowo obawiałam się, że zabraknie mi na nie pieniędzy, a moja karta nie jest jeszcze aktywna) i udałam się w odpowiednie mijesce i grzecznie czekałam na lot do Teksasu HEHE.
Po dziesięcu godzinach spędzonych na miejscu pomiędzy dwoma Niemcami wylądowaliśmy na b. nowoczesnym i dobrze opisanym lotnisku w Houston. Miałam zaledwie półtorej godziny do odlotu samolotu do Kansas, więc obawiałam się, że znowu nie zdążę na samolot. Pół godziny zajęło mi stanie w kolejce i odprawa na lotnisku. Kiedy poszłam po bagaż okazało się, że go nie ma, ale powiedziano mi, że na pewno będzie on w Kansas. Odprawiłam się i szybko weszłam na mały samolot. Kontrastowo do ostatniego lotu siedziałam sama (!) na pierwszym miejscu. Dodatkowo okazało się, że pilot jest Polakiem urodzonym w Chicago. Był zadowolony, że mógł porozmawiać z kimś z Polski, bo dawno tego nie robił. Do Kansas City doleciałam 0 21.20. Moja rodzina goszcząca trzymała wielką kartkę z kolorowym napisem Katarzyna ; ). Okazało się, że moich walizek nie ma! Do domu dojechaliśmy o ok. 1, bo byliśmy jeszcze w Wendy's zjeść coś i w walmart, ponieważ nie miałam nawet szczoteczki do zębów.

1 komentarz:

  1. To takie super, że mieszkamy tak blisko od siebie:) dawaj znac jak bedziesz w Topece...i ogolnie ja jak wiesz na razie nie mam telefonu, ale jak bede miala to sie odezwe:)

    OdpowiedzUsuń

Cosmopolitan Cocktail