czwartek, sierpnia 25, 2011

Thursday-Jersday!





Dzisiaj czwartek nazywany przez Amerykanów Jersday. Dlaczego? Otóż to w czwartki lecą premierowe odcinki Ekipy z New Jersey. Oni to naprawdę kochają! Za półtorej godziny będzie najprawdopodobniej 4 odcinek 4 serii. 

Dostałam moją pierwszą ocenę, jest to A+ czyli 6 z hiszpańskiego. Przedstawialiśmy dialogi przed klasą, nie było to dla mnie trudne. Tutaj kartkówki, albo testy nazywają się quizy. To brzmi bardziej jak jaś zabawa, a nie jak coś poważnego.

W szkole mamy jednego głuchego chłopaka. Na początku zrozumiałam, że nieżywy chłopak chce mnie poznać, bo nie znałam słowa deaf, bardzo podobnie wymawianego do słowa death. Nazywa się on chyba Matt, ale nie pamiętam. Jest naprawdę super. Nauczyłam się nawet parę rzeczy w amerykańskim języku migowym. On ma swoją tłumaczkę, jest z nim na każdej lekcji, ale czasem też jest bez niej. Dosiada się do nas na lunchu i wtedy pisze na telefonie to co chce powiedzieć, albo pokazuje każdą literę słowa, bo tu wszyscy mniej więcej potrafią coś pokazać. Na pewnym seminarze przyszedł do nas ze swoją tłumaczką i mogłam z nim prawie normalnie rozmawiać. Ten chłopak nie potrafi mówić, ale jeśli patrzy się jak posługuję się językiem migowym, to jest naprawdę piękne, ale jest mi żal tego chłopaka, jest taki miły i dobry. Rozczula mnie jego głuchota. Wygląda trochę jakby tańczył rękami. Matt <?> spytał się mnie czy przyjdę w piątek (jutro) na mecz amerykańskiego futbolu. Łuhu to jest wielkie wydarzenie tutaj. Przyjdę, chyba cała moja rodzinka tam idzie : ). Ten chłopak gra w drużynie mojej szkoły!  Po meczu odbędzie się jakiś taniec na ulicy <?> nie wiem, nie rozumiem tego.

Wezmę jutro aparat do szkoły, bo niektórzy domagają się zdjęć, ale nie wiem czy będę je robić. Muszę wam pokazać amerykański wiejski styl ubierania się. Starsznie chce mi się śmiać jak opowiadam komuś, że jestem tu jedyną dziewczyną w rurkach. Chociaż dzisiaj widziałam chłopaka w rurkach i trampkach omm omm, ale nie widziałam jego twarzy, bo był to dla mnie szok! Bardzo popularne są tu dla dziewczyn japonki, a dla chłopców klapki (takie jak nasza piękna kubota) + SKARPETKI. Naprawdę oni się tak ubierają! A najbardziej śmieszą mnie tutaj kowbojki! Tak, noszą tutaj kowbojki, tyle że bez ostryg. Muszę pobawić się w  kamerę ninja i uwiecznić to. 

Po lekcjach trochę się nudzę, ale przynajmniej godzinę rozmawiam z rodzicami (których teraz pozdrawiam ♥) i znajomymi. Cieszę się, że za mną tęsknicie ; x. Codziennie mam zadanie domowe z matematyki, historii świata, co jakiś czas piszę recenzję filmów (na zajęcia filmowe). Dzisiaj zdążyłam ze wszystkim w szkole, więc nie wiedziałam co ze sobą zrobić, ale zaczęłam czytać moją lekturę na historię świata i zaczyna się naprawdę ciekawie. Tutaj każdy wybiera sobie lekturę, ja mam "What I Saw and How I Lied", to ma być książka historyczna, moja jest chyba o drugiej wojnie światowej. 

Jejku zapomniałabym o najważniejszym!
W każdej klasie i na korytarzu znajdują się głośniki z zegarem. Obecność sprawdza się w komputerze, albo dzwoni się do sekretariatu z liczbą obecnych. Mamy dwa sekretariaty. Jeden jest z sekretarką i ona się właśnie zajmuje obecnościami, przeniesieniami do innych klas i informacjami dla nauczycieli. Drugi sekretariat to office, tam jest dyrektor i inne sekretarki. To miejsce jest ważniejsze. Jeżeli jakiś uczeń jest proszony o pójście do sekretariatu wołają go przez megafon i nie ma osoby, która by nie usłyszała komunikatu, bo te głośniki są wszędzie. Wczoraj (środa) na mojej ostatniej lekcji (matematyce) usłyszałam moje imię i nazwisko w megafonie i byłam proszona o kontakt z tym oficjalnym sekretariatem (biurem?). Wyczytał mnie wicedyrektor i wziął mnie na rozmowę. Trochę się bałam, że powie mi, że jestem nieodpowiednio ubrana, a okazało się, że mam 3 spóźnienia na matematykę i jeszcze jedno na coś innego. Gdybym była "stałym" uczniem tej szkoły, musiałbym zostać po lekcjach, ale skoro o tym nie wiedziałam to nie muszę. Tylko jak ja mam zdążyć w 4 minuty przejść z jednej sali do łazienki, z łazienki do szafki, wyciągnąć odpowiedni zeszyt i książkę, schować rzeczy z poprzedniej lekcji i dojść do kolejnej sali? To jest prawie niewykonywalne, ale staram się i dzisiaj mi się udało! Wicedyrektor był dla mnie miły i spytał się z jakiej miejscowości z Polski jestem. Jak powiedziałam, że z Katowic, to okazało się, że on był blisko, bo w Żywcu i aż dwa razy. Ma tam jakąś koleżankę (hihihi ; x) i ją odwiedza i chyba był w Katowicach, ale nie jest pewien.  Dużym plusem tego, że jestem zagraniczna jest to, że jeżeli nie chcę czegoś usłyszeć to mówię, że nie rozumiem, ale jeszcze nie miałam takiego problemu. Z moim angielskim jest dobrze, nauczycielka z tego przedmiotu powiedziała, że dobrze czytam mimo innego akcentu. Bo nawet jeśli dla Polaka mój akcent wydaje się niepolski to tak nie jest. Wiem, że mówię twardziej niż amerykanie, ale oni często uważają to za "cute" albo "awesome" np. jak wymawiam ich imiona inaczej niż powinnam. No i nie dokończyłam o tym sekeretariacie-komisariacie byłam szczęśliwa, że zostałam wezwana, bo tak naprawdę to fajne być taką złą uczennicą "na dywaniku" u dyrektora hahahhahahaha.

W niedzielę mam grilla z okazji urodzin Mcgwyre'a. Chyba ósmych, muszę się spyatć Nicole co mu kupić. No właśnie dzisiaj przyszła moja karta, ale jeszcze nie mam na niej pieniędzy. Jutro pojedziemy do banku, żeby ją aktywować i wziąć numer na jaki moi padres będą mi przysyłać pieniążki ♥.

Nie mam zdjęć stąd więc wstawię siebie.

 To polaroidy zrobione parę dni przed wyjazdem. Ja i moje przyjaciółki 

xx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Cosmopolitan Cocktail