Jak to bywa, że nie piszę systematycznie, dzisiaj streszczę Wam miniony tydzień.
Wtorek:
Po lekcjach z moją koleżanką Beką pojechałyśmy zrobić zdjęcia największych dekoracji w Rossville. Mam fotografie w dzień i filmik w nocy. Bardzo efektowne. Chciałabym dodać, że właścicielka nie ma żadnych dzieci. Nie mam pojęcia dlaczego tak wystraja dom, ale to ciekawa atrakcja tego miasteczka : ).
Dzień:
Noc:
Przypadkowo tak się złożyło, że nazwa filmu to ...666. Tak na Halloween : )
Imponujące. Ciekawa jestem jak będzie wyglądać dom tej pani na inne święta.
Kolejna rzecz, która wydarzyła się w środę to licytacja zawodników, o której napisałam w poprzedniej notce. Niestety nie kupiłam nikogo. Freshmeni nie byli licytowani (buuu), kupowało się ich inaczej, ale ktoś przede mną już wykupił pewne ciacho i nic nie mogłam na to poradzić. Pomyślałam, że przecież mogę kupić juniora, ale wzięłam ze sobą 20$ a ceny zaczynały się od 25$. Za najwięcej pieniędzy został wylicytowany pewien senior* - 285$.
Całe to wydarzenie było śmieszne i dobrze się bawiłam. Wstawiam tutaj nagranie z seniorem Dylanem, który miał skręconą kostkę przez futbol.
*Dla pewności napiszę Wam jak tutaj dzielone są klasy. High school dzieli się na junior i senior high school. Nie wiem jak się dzieli jhs, ale shs to : Freshmen (roczniki od ok. 97-95), Sophomore (96-95), Junior (95-93; i tutaj ja jestem jedną z najmłodszych) i Senior (93-92). Oczywiście to wszystko zależy od tego jak kto chce iść, nie ma czegoś takiego, że ktoś jest za stary, albo za młody.
Nic wielkiego w ten dzień się nie wydarzyło, ale za to miałam bardzo dużo zadania. Na czwartek miałam napisać ten cały konkurs (I tu pojawił się problem, bo limit słów to 300-500 a mi wyszło 550. Sama zredukowałam tą ilość do 520, moja host mama skróciła o jakieś 10, więc poprosiłam moją nauczycielkę z angielskiego i mi pomogła. Na koniec miałam 498 słów.), recenzja książki z historii (bardzo mi się podoba to co napisałam, może to pozornie "nic niedające" pisanie bloga przynosi efekty :) ) i porównanie dwóch filmów. Dodatkowo trudniejsza kartkówka z angielskiego i sprawdzian z algebry, na którym uczyłam się na seminarze (tej przerwie podczas lekcji) i obawiałam się, że nie pójdzie mi najlepiej. Okazało się, że napisałam go najlepiej z moich wszystkich matematycznych testów - 94%. Byłam bardzo szczęśliwa, bo nie należał do najprostszych.
Przez całą noc z środy na czwartek nie mogłam normalnie spać. Od około 23.30 do 24 pies piszczał, ale byłam za bardzo zmęczona, żeby wstać, iść na górę i otworzyć mu drzwi na zewnątrz, ale Nicol mu pomogła. Potem przez całą noc co jakieś pół godziny mój "kochany" kot chodził obok mojej głowy i próbował lizać mi twarz albo ręce. Arghh nie cierpię tego. Więc kiedy po raz kolejny próbował to zrobić wystawiłam go przed drzwi mojego pokoju i je zamknęłam z nadzieją, że nie będzie pod nimi miałczał, żeby z powrotem wejść. Spojrzałam na telefon i była już godzina 5.57. Cudownie, mój budzik dzwoni za pół godziny. Niewyspana i z bólem głowy wstałam o 6.40.
Czwartek:
Nicnierobienie. Nie wiem dlaczego w ten dzień był mecz futbolu, ale mimo wszystko odbywał się w innym miasteczku, więc nie pojechałam.
Piątek:
Nie ma meczu futbolu, nie ma innych "imprez". ; /
Sobota:
Wczoraj uznałam, że nie wytrzymam kolejnego dnia spędzając go w domu. Z Vy i Veroniką pojechałyśmy do Pulse, ale byłyśmy tam około półtorej godziny, bo było nieciekawie. Przed dyskoteką podwoziłyśmy dziewczyny. Pierwsza była Vy, która była u swojego kolegi z Wietnamu w domu z okazji urodzin. Oczywiście zaciągnęła mnie tam na chwilę, ponieważ chciała mi przedstawić bardzo miłego chłopaka, który (jak uznała) będzie w moim typie. No i coś z tego się sprawdziło. Było tam około 10 chłopców z wrestlingu, po tym jak dowiedzieli się, że jestem z Rossville już chcieli się przeprowadzać. Hahahahaha oni byli o wiele bardziej ogarnięci niż te wszystkie wieśniaki z mojej szkoły. Chciałyśmy tam wrócić, po klubie, ale rodzice Vy nam nie pozwolili (bo na noc zostałam u niej).
Przywiozła tu ze sobą pełno wietnamskiego jedzenia. Popołudniu jadłyśmy na surowo naleśniki do sajgonek i spróbowałam też cukierków owoców tamaryndowca, ale nie smakowały mi za bardzo. Vy dała mi też jedną paczkę moich kochanych czipsów krewetkowych, które zaraz sobie przyrządzę.
mniam mniam |
niedzielne lustrzane |
Jutro Halloween, jednak będę Amy.
Pozdrawiam zza oceanu : D
oj wspaniale przystrojony dom ;D
OdpowiedzUsuńwspaniale się tam masz ;*
powodzenia ;D